.
Fundacja NJM
Start Idea, działalność Wydarzenia Wspólnota, przyjaciele Formacja duchowa Wydawnictwo Kontakt 
.
.

Wydarzenia - rozwinięcie: "Z Tobą, Ojcze, idę przez życie" - niedziela ewangelizacji w Rogowie, 01.X.2006

zdjęcia | powrót do kroniki


     Nasza posługa obejmowała obsługę liturgiczną trzech mszy świętych o 10,11.30 i 13: czytania mszalne, oprawę muzyczną, modlitwę we wspólnocie, a także dzielenie się świadectwami wiary. Po mszy świętej o 13 (w ramach jubileuszu 25-lecia sakramentu małżeństwa Piotra i Haliny, w intencji których odbyła się ta msza) wspólnota podzieliła się jeszcze darem wiary poprzez krótki koncert ewangelizacyjny. Nasze przepowiadanie przez muzykę i śpiew oparliśmy w większości na utworach z płyty "Na chwałę Trójcy Świętej", a świadectwa wiary głównie na wprowadzeniach do utworów zawartych w książeczce do płyty. Każdy z uczestników tej ewangelizacji mógł również nabyć płytę na stoisku dystrybucji i trwać dalej w klimacie wiary, nadziei i miłości - modląc się i wielbiąc Boga w swoim domu.

Oto świadectwa wiary:

Katarzyna (msza o 11.30):

     Zawsze żyłam w przeświadczeniu, że Bóg jest moim Stworzycielem i że troszczy się o mnie. Podstawą do tego był przekaz wiary od mojej mamy i jej świadectwo służenia mi w miłości od moich dziecięcych lat.
     Mając 14 lat wyjechałam na rekolekcje oazowe, na których doświadczyłam, że Jezus prawdziwie zmartwychwstał i żyje! - jest moim osobistym Zbawicielem, który mówi do mnie poprzez swoje Słowo. Otworzyłam swoje serce na Jego działanie, przeżyłam seminarium rekolekcyjne odnowy życia w Duchu Świętym, Duch Święty zaczął mną kierować.
     W wieku 16 lat przeżyłam bardzo trudne doświadczenie choroby, której konsekwencją mogła być nawet moja śmierć. Byłam na nią przygotowana, ale nigdy dzięki łasce Bożej nie utraciłam radości i chęci życia, a bracia siostry ze wspólnoty modlili się za mnie nieustannie o moje uzdrowienie. Po 2 latach ciężkiej choroby Pan Bóg całkowicie mnie uzdrowił, co z punktu widzenia medycyny było niemożliwe - lekarze w najlepszym wypadku prognozowali mi trwałe kalectwo. Byłam za to Bogu niezwykle wdzięczna, bo miałam świadomość Komu zawdzięczam swoje ocalenie.
     W czasie kiedy zaczęłam studiować na Uniwersytecie w Łodzi polonistykę, wkradła się jednak do mojego życia niewierność Bogu, kiedy znowu zbytnio zaczęłam polegać na sobie, zaniedbując modlitwę, sakramenty święte i osobowy kontakt z Panem. Moje serce stawało się niespokojne, a ja coraz bardziej wewnętrznie rozdarta, bo przecież miałam świadomość tego, Komu wcześniej zaufałam. Wtedy ponownie zwróciłam się do Pana o pomoc i ratunek. Usłyszałam od Niego, że muszę od zaraz zmienić swoje życie i ponownie się nawrócić. Zrozumiałam Jego Słowa i przystąpiłam wkrótce do sakramentu pojednania, gdzie Bóg "zrodził mnie nowo" z jeszcze większą mocą niż wcześniej i umocnił moją wiarę poprzez sakrament Eucharystii. Od tamtego czasu wiem, ze najważniejsza jest wierność Bogu - trzymanie się ręki Ojca, życie według planu Bożego. Na innej drodze nie osiągnę szczęścia, a moje życie nie będzie miało głębszego sensu.
     Za wszystko chcę oddać chwałę Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a wdzięcznym sercem głosić Jego miłość każdemu człowiekowi.

Mariusz (msza o 13.00):

     Mam na imię Mariusz, 43 lata, od ponad dwóch lat jestem w sakramentalnym związku małżeńskim z obecną tu Katarzyną - również członkiem wspólnoty "Mocni w wierze". Przez ponad 13 lat współtworzyłem z ojcem Józefem Kozłowskim SJ i osobami świeckimi dzieło Ośrodka Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi, jako najbliższy, świecki współpracownik ojca. Po śmierci ojca Józefa - jego odejściu do Pana odczytaliśmy i podjęliśmy wraz żoną (jak sądzimy pod wpływem Ducha) nowy zamysł Boży, powołując do życia Fundację Ewangelizacyjno-Medialną "Największa jest miłość". Nie chcemy bowiem daru duchowego zatrzymać wyłącznie dla siebie, ale na mocy sakramentu chrztu, bierzmowania, małżeństwa, jako osoby świeckie wezwane do powszechnego kapłaństwa, głosić światu Chrystusa.
     Na początek i w związku z tematem dzisiejszego dnia ewangelizacji chciałbym się odnieść do życia, a właściwie sposobu jego zakończenia przez Jana Pawła II, który umierał na oczach całego świata, jak On - wielki Papież zawierzył się do końca i dał prowadzić Ojcu. Zacytuję tu fragment z książeczki do płyty dotyczący utworu "Z Tobą Ojcze idę przez życie" : "... Choć śmierć, jako skutek grzechu pierworodnego, jest dramatem każdego człowieka, to jednak przeżywanie swojego życia w jedności z Bogiem - Ojcem, według Jego planu sprawia, że wiara, nadzieja, a przede wszystkim miłość, stają się silniejsze niż śmierć i lęk przed nią. Papież odchodził na oczach świata i choć bardzo cierpiał, czynił to w wewnętrznym pokoju, bo miał pełną świadomość tego, Komu zawierzył swoją drogę życia i do Kogo tak ostatecznie idzie! Rozeznać swoją drogę, dać się poprowadzić Ojcu, ukochać ten plan życia, jaki ma wobec każdego z nas i wypełnić go. Jak to zrobić? Uwierzyć Bogu całym sercem i umysłem, powierzając mu w zaufaniu swoje życie jako Komuś, kto je najlepiej zna i nim pokieruje..."
     W historii mojego życia był długi okres, w którym się miotałem, niesiony jak statek na falach morza od jednego brzegu do drugiego, od jednego portu do drugiego. Wszystko co robiłem miało tylko doraźny sens, bo choć byłem człowiekiem po studiach na Politechnice w Łodzi, to tak naprawdę nie wiedziałem dokąd idę i po co żyję. W tym moim nieszczęściu i osamotnieniu Bóg sam przyszedł mi z pomocą poprzez kształtowanie okoliczności i  przysyłając mi różne osoby. Zostałem zaproszony na spotkanie grupy modlitewnej odnowy charyzmatycznej Kościoła, a tam zetknąłem się po raz pierwszy z autentycznym i namacalnym doświadczeniem zstępowania Ducha Świętego. Osoby otwarte na Jego działanie, pełne radości i pokoju wielbiły Boga, mówiąc o tym, jak wielkich rzeczy doświadczają właśnie w Duchu Świętym. I ja postanowiłem się otworzyć na Boga w zupełnie inny sposób niż do tej pory, przyjąć Go z całkowitym zaufaniem - jako największe dobro dla mojego życia. Powiedziałem Bogu swoje "tak", "Duchu Święty przyjdź, ja też potrzebuję Ciebie, zmień moje życie!".
     Było to 16 lat temu. Wtedy nie tylko zaakceptowałem Boga, ale również siebie jako osobę, którą Bóg ukochał bezwarunkowo, swoją osobowość, ciało i historię swojego życia. To był bardzo ważny znak nawrócenia i uzdrowienia wewnętrznego jako daru od Boga. Dziś takie doświadczenie jest niezwykle potrzebne każdemu człowiekowi. Ludzie bowiem często nas nie akceptują, nawet bliscy w rodzinach tak czynią i my z tego wyciągamy wniosek, że skoro ludzie nie kochają nas takimi jakimi jesteśmy, to Bóg też robi tak samo! I tu cytuję dalej z  książeczki fragment z wprowadzenia do utworu "Z Tobą Ojcze idę przez życie": "...Droga życia z Ojcem to proste i pokorne uznanie własnych grzechów, słabości i każdego rodzaju ograniczeń (również tych intelektualno-poznawczych, materialnych, fizycznych i duchowych) przy jednoczesnym zaufaniu do łaski Bożej, która wszystko może!".
     To moje "dryfowanie przez życie", o którym już powiedziałem, było związane z tym, że nie znałem prawdy samego siebie, a częściowo też ją ukrywałem, uciekając od konsekwencji tego, że jestem człowiekiem-grzesznikiem, zbyt słabym, aby dać sobie radę ze sobą. Nie przyznawałem się do tego, uważałem, że inni jeszcze gorzej postępują, że nie jest ze mną tak źle. Dopiero pod wpływem światła Ducha Świętego zrozumiałem, że to grzech jest przyczyną moich nieszczęść w życiu, bo to on odłącza mnie od Boga, od Jego łaski. Wcześniej uważałem, że te przyczyny są gdzie indziej, że to przez inne osoby, sytuacje, okoliczności, zły los, jest mi źle, a tu nagle takie głębokie zrozumienie, że przyczyna jest we mnie - w  stanie mojego ducha. Nie Pan Bóg, nie mąż czy żona, dzieci, nie sąsiad są więc przyczyną naszych strapień, smutku, niemocy, depresji, braku sensu życia, tylko grzech i szatan, który kusi, aby go popełnić.
     Kiedy uznałem przed Bogiem prawdę o sobie - że w moje życie wkradła się niewiara i obojętność na Jego działanie ze wszystkimi tego konsekwencjami zredukowania mojego życia głównie do sfery zmysłowo-materialnej - to wtedy ono zaczęło się zmieniać. Cytuję dalej: "...Słuchać i dogłębnie realizować Jego Słowo, przez które nas poucza i oświeca. Przyjmować je jako Słowo życia - wytyczne dla naszego postępowania i naszych wyborów, aby się nie zagubić i nie zastępować Bożej Mądrości swoją ^mądrością^". Sam na sobie doświadczyłem w życiu, co znaczy przestać słuchać słowa Bożego i zastąpić Bożą Mądrość przez swoją "mądrość". Jako młodemu człowiekowi wydawało mi się, że ja nie potrzebuję już dłużej słuchać Słowa, ani uczestniczyć w liturgii Kościoła, bo to jest nudne i "w kółko powtarza się to samo". Straciłem wewnętrzny słuch na to, co Bóg mówi do mnie i zacząłem chodzić swoimi drogami - jak "syn marnotrawny" z ewangelicznej przypowieści. Uległem własnej pysze, że ja sobie w życiu sam poradzę i nie potrzebuję ani Boga, ani specjalnie innych ludzi. Okopałem się na pozycjach człowieka pewnego siebie i egoistycznie nastawionego tylko na własne przyjemności i samorealizację. Niepokojony przez wyrzuty sumienia, rozdarty w swoim sercu przez niemożność zmiany stanu swojego ducha, zacząłem powoli szukać ratunku, kierując się instynktownie ku Wyższej sile mogącej coś zmienić. I Bóg zaczął odpowiadać na moje wezwanie.
     Najpierw, będąc w wojsku już po zakończeniu studiów (wstyd powiedzieć, że dopiero wtedy), dzięki koledze zacząłem odkrywać słowo Boże zawarte w Piśmie Świętym. Zaczęliśmy je rozważać, bo kolega organizował spotkania modlitewne połączone z interpretacją Słowa Bożego "co Słowo mówi do nas dzisiaj". I ku mojemu zdumieniu zobaczyłem że to "Słowo jest żywe", że Ono mówi do mnie i o mnie, o moim życiu. Wcześniej wydawało mi się, że to mnie nie dotyczy, a teraz Bóg wreszcie mógł przemówić swoją Mądrością, aby właściwie ukierunkować moje życie. I później, poprzez doświadczenie odnowy charyzmatycznej i ćwiczeń duchownych św. Ignacego, ta Mądrość Boża mogła się zakorzenić głębiej w moje życie, abym się dalej nią kierował. Ona mnie nie zawiedzie, ponieważ to jest "Mądrość Miłości", która nigdy nie przemija. Cytuję dalej: "...Prowadzić życie modlitwy, uczestniczyć w liturgii Kościoła i korzystać z sakramentów świętych...". Jak bardzo otwarcie na działanie Ducha Świętego zmieniło moje podejście i rozumienie sakramentów w Kościele! Wcześniej traktowałem to raczej jako zewnętrzny obrzęd przypominający bardziej magię, niż z wiarą przyjmowałem obecność Boga w nich. A po tym co się stało? Bóg dał mi wewnętrznie odczuwać jak On się udziela w tych sakramentach! Jak Ojciec, Syn Boży i Duch Święty są w nich obecni. Dziś ani ja, ani żadna z obecnych tu osób ze wspólnoty "Mocni w wierze" nie wyobraża sobie życia bez codziennej Eucharystii, w której spotykamy żywego Boga - Chrystusa Eucharystycznego. Może czasem komuś się nie uda dotrzeć na mszę świętą w nawale codziennych spraw, ale pozostaje we nas to wielkie pragnienie zjednoczenia się z Nim poprzez Jego Ciało i Krew. Również sakrament pojednania przestał być dla mnie bezosobowym spotkaniem w konfesjonale, w którym chcę szybko zrzucić z siebie ciężar grzechów jak "plecak z ciężkim ekwipunkiem" i jak najdalej uciec od "miejsca zdarzenia". Znów pod wpływem Ducha zrozumiałem, że to spotkanie z Osobą - Miłosiernym Ojcem, który w tym sakramencie dokonuje mojej przemiany w Miłości i udziela mi swojej mocy - abym stał się lepszy i nie wracał do dawnych grzechów i nałogów. Im bardziej świadomie i pokornie poddam Mu to, co we mnie jest, tym bardziej dogłębnie On Mnie z tego oczyści. I to spotkanie z Nim musi być regularne - nie raz na kilka lat, czy raz w roku, ale co najmniej raz w miesiącu, aby "dać Bogu szansę", aby uwolnił mnie od złego i uświęcił. Cytuję dalej: "Otworzyć się na dary i charyzmaty Ducha Świętego, które pomogą nam rozwinąć wiarę w dojrzały owoc miłości i służby w Kościele i świecie". Nieustanna modlitwa do Ducha Świętego, upraszanie Jego darów sprawia, że odkrywamy swoje życie chrześcijańskie jako szczególne powołanie do głoszenia Chrystusa, do świadczenia o Nim. I nie zależy to od rodzaju stanu życia w Kościele, w którym są "różne dary łaski", ale nie ma w nim lepszych czy gorszych, do głoszenia Ewangelii, ale wszystkie są wezwaniem do tego samego - "Bo my nie możemy nie mówić tego cośmy widzieli słyszeli" (z Dziejów Apostolskich). Wszyscy jesteśmy wezwani na mocy sakramentu chrztu do dzielenia się darem wiary w Kościele, ale nie stanie się to naszą mocą, tylko mocą Ducha Świętego.
     Chciałbym, korzystając z okazji, jaką jest dzisiejszy jubileusz 25-lecia sakramentalnego związku małżeńskiego Piotra i Haliny, powiedzieć kilka zdań, jak ten dar duchowy można rozwijać w sakramentalnym małżeństwie. Bo to, że ksiądz z racji specyfiki powołania do "wyłączności z Bogiem" jest wezwany do prowadzenia życia duchowego, wydaje się być dla nas tu zgromadzonych oczywiste. Jak mają czynić to małżeństwa i rodziny, skoro można powiedzieć, że każdy chrześcijanin w sposób mu dany jest powołany do głębokiego życia z Bogiem w pewnej wyłączności i intymności? Na podstawie swoich doświadczeń mogę powiedzieć, że w małżeństwie i rodzinie mamy do czynienia ze szczególnym darem wspólnotowości życia w Kościele, gdzie jej siłą jest zgodne upraszanie obecności Boga i jednoczenia z Nim według zasady "Gdzie dwoje lub troje zgromadzi się w moje imię tak jestem pośród nich" (z Ewangelii św. Mateusza). I nie da się miłości w małżeństwie zrealizować bez zaproszenia do tej wspólnoty Ducha Świętego, robienia tego nieustannie każdego dnia w jedności i pokoju. Jeśli tak się nie stanie, to będzie skłonność do egoistycznych zachowań wywołujących kłótnie i podziały, zakrzykiwanie siebie nawzajem i "stawianie na swoim". Będzie też rywalizacja między członkami rodziny i bardziej przypominać ona będzie grupkę osób "skazanych na siebie" i mieszkających razem, niż zjednoczoną w miłości Bożej wspólnotę rodzinną. Wiem, że gdyby nie codzienne trwanie wraz z żoną na modlitwie do Ducha Świętego, w liturgii godzin, w Eucharystii oraz podejmowane przez nas indywidualne medytacje Słowa Bożego czy rachunek sumienia, niemożliwe byłoby świadczenie o Bogu. Nie byłoby elementarnej zgodności i jedności naszych działań i wysiłków, a jeśli nawet coś byśmy podejmowali z ludzkiej chęci to nie byłoby w tym ani radości, ani miłości, ani pokoju, które są przecież owocem działania Ducha Bożego w nas i pośród nas! Niemożliwe byłoby żadne wspólne rozeznanie duchowe tego, co mamy czynić, aby pełnić wolę Bożą - czyli normalnie żyć!
     Jako uzupełnienie tego świadectwa chciałbym zadedykować nam wszystkim utwory: "Z Tobą Ojcze idę przez życie" - teraz, w czasie "na ofiarowanie" oraz podczas koncertu ewangelizacyjnego utwór o rodzinie - "Jesteś Bogiem, Panem mojej rodziny".


     Krótki koncert ewangelizacyjny po mszy świętej o 13 stał się cennym dopełnieniem naszego przepowiadania, okazją do pogłębienia treści przekazywanych w czasie niedzieli ewangelizacji "Z|Tobą Ojcze idę przez życie". Zachęcając się do wspólnego uwielbienia Boga w Trójcy Świętej Jedynego i budowania życia na tym fundamencie poprzez utwór "Adoruję Cię Trójco Święta, chcieliśmy następnie zaprosić Jezusa i ogłosić Go Panem naszych rodzin i wspólnot poprzez "Jesteś Bogiem, Panem mojej rodziny", klęknąć pod Krzyżem Chrystusa, zgadzając się na pełnienie Jego woli i kontemplując Jego miłość w utworze "Chcę Kochać Tak jak Ty".
     Ostatni akord naszego przepowiadania poprzez muzykę i śpiew poprzedziło bardzo cenne świadectwo Tomka - kierownika muzycznego i twórcy muzycznej aranżacji, który wskazał na to, jak można poprzez otwarcie się na działanie Ducha Świętego służyć naturalnym darem, ukierunkowując się na natchnienia tegoż Ducha. Jako że gdy powstawała płyta studiował na ostatnim roku w łódzkiej Akademii Muzycznej w klasie organów i przez całe swoje życie w szczególny sposób zajmował się muzyką, wydawało się naturalne jego zaangażowanie w to dzieło. Zabrał się on do pracy przy aranżacji poszczególnych utworów jednocześnie przeżywając swoje osobiste rekolekcje w ciągu życia - dziesięciotygodniowe seminarium odnowy życia w Duchu Świętym wg. metody wspaniałego duszpasterza - ojca Józefa Kozłowskiego SJ. Osobiście nie miał on wcześniej żadnych doświadczeń aranżacji utworów metodą łączenia brzmienia naturalnych instrumentów z elektronicznymi przy pomocy techniki komputerowej (której znajomość jest również jego wielkim darem od Boga). Okazało się, że przeżywając osobiste rekolekcje, prowadzące do przyjęcia łaski nawrócenia i uzdrowienia - uporządkowania swojego życia według Bożych planów, otrzymał on jednocześnie wielką łatwość w pracy nad utworami, natchnienia w tym względzie przychodziły mu jakby same "z góry", a końcowe efekty zaskoczyły nie tylko jego... W trakcie pracy mógł dostrzec to, jak pomysłowy i kreatywny jest Duch Boży. Wykorzystywał On obdarowanie Tomka tak wspaniałe, że my, jako pomagający mu w trakcie rekolekcji w kierownictwie duchowym, słuchaliśmy przynoszonych, gotowych aranżacji kolejnych utworów, byliśmy do głębi poruszeni pięknem, bogactwem i "adekawatnością" muzyki do słów modlitw, do których była tworzona. Mało tego! Duch Boży pokazał nam, że istnieje wewnętrzny związek pomiędzy treścią przeżywanego seminarium rekolekcyjnego a treścią utworów do płyty! Tak bowiem Duch tym kierował, że niemal regularnie - co tydzień, Tomek przynosił nową aranżację do kolejnego utworu i to nasunęło nam taki właśnie wniosek. Rzeczywiście - po jeszcze bliższym przyjrzeniu się temu odkryliśmy, że treść kolejnych utworów odpowiada tematycznie kolejnym tygodniom seminarium rekolekcyjnego. Żeby jednak "w Panu się chlubił ten, który się chlubi" i aby było jasne od Kogo to wszystko pochodzi, przy siódmym utworze z płyty na temat "Miłości Krzyża", Tomek "jakby się zaciął". Z trudem przychodziły mu jakiekolwiek pomysły, choć do tej pory wszystko było "z wiatrem Ducha". Zrozumieliśmy wtedy, że potrzeba, aby dokonało się pod Krzyżem Chrystusowym głębsze oczyszczenie osoby twórcy i głębsze zjednoczenie z Bogiem, aby dar służył bardziej Jego chwale niż naszej własnej. Zaczęliśmy się gorliwiej modlić o to, a następnie została przeprowadzona nad Tomkiem modlitwa uzdrowienia wewnętrznego we wspólnocie wiary, dokonał się również jakiś rodzaj jego osobistego zawierzenia z całym obdarowaniem Bożym na służbę Panu. Dziś wszyscy cieszymy się wielkim owocem działania Ducha jakim jest płyta - rekolekcje "Na chwałę Trójcy Świętej". Duch Boży w naszym przekonaniu ukrył w niej wielkie bogactwo darów duchowych i naturalnych: muzyki, modlitwy, śpiewu, aranżacji, instrumentalizacji i głęboko wpisaną w nasze życie duchowość ćwiczeń św. Ignacego z Loyoli - założyciela zakonu jezuitów. Wszystko na chwałę Bożą, a raczej według zawołania św. Ignacego - "Na większą chwałę Bożą". Jego modlitwą zaaranżowaną na płycie - "Duszo Chrystusowa, uświęć mnie", podsumowującą wszystko to, co jest najwspanialsze w tradycji wiary w Kościele katolickim, zakończyliśmy koncert i niedzielną ewangelizację w nadziei, że Duch Święty da wzrost temu co zostało posiane jako ziarno Ewangelii. Dziękując sobie nawzajem za to posługiwanie z ks. Janem - proboszczem, towarzyszyła nam radość ze spotkania "Z Tobą Ojcze idę przez życie". Ta radość trwała dalej na przyjęciu na cześć jubilatów w restauracji przy siedzibie oddziału SGGW w Rogowie.
     Wzajemnie ubogaciliśmy się duchowym darem i niech Bogu za wszystko będą dzięki.


zdjęcia | powrót do kroniki
.
.
| Start | Idea, działalność | Wydarzenia | Wspólnota, przyjaciele | Formacja duchowa | Wydawnictwo | Kontakt |
.
. .
fundacja ewangelizacja media odnowa miłość sobór wspólnota mocni w wierze największa jest miłość kościół charyzmaty Duch Święty muzyka chrześcijańska liturgia centrum kultury chrześcijańskiej NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ Fundacja Ewangelizacyjno Medialna wspólnota Mocni w wierze