.
Fundacja NJM
Start Idea, działalność Wydarzenia Wspólnota, przyjaciele Formacja duchowa Wydawnictwo Kontakt 
.
.

Wydarzenia - rozwinięcie: Marcinków. Przeżywamy IV tydzień Ćwiczeń Duchownych św. Ignacego Loyoli., 18-24.VII.2021

zdjęcia | powrót do kroniki


     Co było charakterystyczne dla tegorocznych ćwiczeń – to ich krótki czas i duża intensywność. Zmuszały one do dużego wysiłku duchowego, a jednocześnie powodowały pozytywne napięcie wewnętrzne, aby przyspieszyć pęknięcie w nas starych murów niewiary. To Chrystus zmartwychwstały, wokół to którego, chwalebnego zwycięstwa nad grzechem, szatanem i śmiercią koncentrują się kontemplacje IV tygodnia, pociągał nas za sobą, aby szybko wyjść z egoistycznej koncentracji na sobie, szukania wygody w świecie oraz życia według mód i mentalności świata. Poznawaliśmy prawdę o sobie, o ciemnościach naszego grzechu przez pryzmat światła Zmartwychwstania, które jest tak nieogarnięte, że wszystko, nawet to, co najbardziej ukryte w nas, rozświetla, aby dojść do poznania prawdy. Szliśmy "w głąb" tego poznania prowadzeni przez Ducha Świętego, który w widoczny sposób posługiwał się prowadzącym te Ćwiczenia Mariuszem. On swoimi wprowadzeniami do kontemplacji, konferencjami, interpretacją słowa Bożego w liturgii Mszy świętej i kierownictwem duchowym starał się, aby to światło Boże padało w punkt – czyli tam, gdzie w praktyce życia duchowego najbardziej potrzebujemy przemiany życia i wzrostu wiary. Przykład Chrystusa – Zwycięzcy, a przede wszystkim spotykanie Go jako Zmartwychwstałego w mocy Duch Świętego, poznawanie i pragnienie naśladowania prowadziły nas ku temu, co jest kulminacją całego procesu rekolekcyjnego IV tygodnia i całych Ćwiczeń Duchownych – do pełnego otwarcia na Miłość Bożą, na jej przyjęcie i życie nią przez naszą praktyczną odpowiedź służbą Bogu i ludziom. Dzieje się to, i tak było także tym razem, przez "Kontemplację pomocną do uzyskania miłości". To jest właściwie genialna synteza duchowości chrześcijańskiej, bo przeżywając ją człowiek kontempluje dzieło Boże, którym jest cały świat. I wtedy rozpoznaje, dotyka i uczestniczy w ogromie otrzymanej od Boga miłości wyrażonej we wszystkim, co Bóg stworzył, czym porusza w świecie i co w nim dla mnie pracuje oraz pracuje we mnie samym dla mojej egzystencji i zbawienia. To wyzwalało w nas tylko jedną odpowiedź – miłością na miłość, prawdą na prawdę, dobrocią na dobroć, pięknem na piękno. Jak Ci, Panie, dziękować, niepojęta Mądrości, żeś nas zaprosił na taką duchową ucztę!
     Niech świadectwa z przeżytych rekolekcji będą skromną formą podziękowania Tobie.

Kasia
     W czasie tegorocznych Ćwiczeń IV tygodnia Pan Bóg dał mi możliwość głębszego wniknięcia w motywacje moich postaw oraz lepszego poznania samej siebie. Zobaczyłam z jednej strony swoją godność, wynikającą z faktu bycia stworzeniem Bożym, Jego umiłowanym dzieckiem, za które zapłacił największą cenę, a z drugiej – dotarło do mnie ze szczególną siłą, jak często sprzeniewierzam się Jego miłości.
     W kontemplacji "O pogrzebie Jezusa" (na podst. Mt 27, 57–65), przyglądając się kobietom, które pozostały przy Grobie, siedząc naprzeciw niego – zrozumiałam, że wszystkie sytuacje, modlitwy, moje uczestniczenie we Mszy św., w których jestem zewnętrzna wobec Jezusa, kiedy coś wypowiadam, nie słuchając Go, przejmując inicjatywę i nie wchodząc z Nim w relację – wszystko to jest traktowaniem Jezusa jako "martwego" ciała, a nie jako zmartwychwstałego, żyjącego Pana. Tak, jakbym wolała – dla mojej jakiejś doraźnej wygody i bezmyślności – żeby Jezus pozostał w grobie. Odczułam bezsens, a jednocześnie niesprawiedliwość traktowania Boga jako Kogoś umarłego, przy którym należy wykonać jedynie jakieś pobożne praktyki.
     Z kolei w trakcie modlitwy o uzdrowienie wewnętrzne, która miała miejsce po sakramencie pojednania i pokuty, Pan Bóg przemówił do mnie poprzez sytuację, gdy Żydzi w czasie sądu u Piłata (Łk 23, 13–25) wybierają uwolnienie Barabasza, a Jezusa skazują na śmierć. Zrozumiałam, że każdorazowo, kiedy świadomie nie przeciwstawiam się pokusom, kiedy wybieram myśli i postępowanie według miłości własnej, a nie według upodobania i woli Boga – wtedy właśnie jakby znajduję się w tamtym dramatycznym momencie i razem z tłumem wybieram Barabasza, a nie Jezusa.
     Dziękuję Bogu za ten wyjątkowy czas Jego działania, kiedy pozwolił mi lepiej poznać prawdę o mnie samej i bardziej przylgnąć sercem i umysłem do Niego, ponieważ to On jest moim Stwórcą i Zbawicielem od Złego, grzechu i śmierci. Od Niego wyszłam i do Niego zmierzam z nadzieją, że:

Ten, który zapoczątkował we mnie dobre dzieło, dokończy go do dnia Chrystusa Jezusa (Flp 1, 6).

Jędrek
     W tegoroczne Ćwiczenia Duchowne wchodziłem z pragnieniem pokonania ducha niemocy, nieustannego odkładania na później realizacji prawdziwie dobrych myśli i planów. Pan Bóg wzbudzał we mnie świadomość, że nie jest to wyłącznie kwestia moich wysiłków i pracy nad sobą, ale przede wszystkim sprawa duchowego uwolnienia, wyzwolenia mnie przez samego Ducha Świętego. Stopniowo było mi też dane widzieć, jakie są ku temu przeszkody. Jedną z nich jest poszukiwanie poczucia bezpieczeństwa na różnych polach – duchowym, psychicznym, emocjonalnym czy materialnym, zamiast upatrywania owego bezpieczeństwa wyłącznie w Bogu. Następną przeszkodą jest ogromne przywiązanie zarówno do przeszłości, jak też do własnych projekcji co do przyszłości i narzucanie tego Panu Bogu. Odczułem to szczególnie w kontemplacji o Uczniach idących do Emaus. Taka postawa sprawia, że żyję w poczuciu zawodu, ponieważ Pan Bóg owych projekcji nie urzeczywistnił.
     Uleganie różnym, nieprawdziwym wyobrażeniom odnosiło się też do mojej własnej osoby, jakoby Pan Bóg miał ukochać mnie dopiero, gdy stanę się kimś innym. On jednak kocha mnie takim, jakim jestem, i to właśnie ma motywować mnie do przemiany i pełnienia Jego woli. Najbardziej zależy Mu, abym włączał się w nurt Jego miłości zstępującej i wstępującej przez moją czynną odpowiedź miłości w tym, co "tu i teraz", w życiu codziennym, ewangelizacji. Dane mi to było odczuć w "Kontemplacji pomocnej do uzyskania miłości", a także to, że odpowiedź Bogu na miłość odbywa się przez człowieka – służbę bliźniemu, najbardziej w jego potrzebie duchowej, w trosce o obraz Boży w nim. Wszystko, co robię i co mnie stanowi, ma być skierowane na taką odpowiedź Bogu. Nie ma rozdziału między odpowiedzią miłości Bogu i człowiekowi. Wszystko jest w jednym nurcie Bożej miłości zstępującej i wstępującej.
     Chwała Panu!

Zbyszek
     Całe rekolekcje były pod znakiem miłości. Praktycznie żadna z medytacji nie była skierowana na moje zewnętrzne jakieś odczucia, ale żeby drążyć mnie wewnątrz. Mogę powiedzieć, że ta medytacja, kiedy Piotr zapytany przez Pana Jezusa, czy Go miłuje, odpowiedział trzykrotnie potwierdzającym – "Tak, Panie, ja Cię miłuję" (J 21, 15–19).
     I ja sobie w tej medytacji też postawiłem pytanie, tak jakby Jezus mi postawił: "Czy ty mnie, Zbyszku, miłujesz?" I cóż, nie mogłem odpowiedzieć – "Panie, ja Cię miłuję."
     Tu, jak żeśmy się modlili, taka popłynęła modlitwa, że jest ten płomyk w moim sercu, który dopiero się tli. Prosiłem Pana, żeby go rozdmuchał, żeby przysłał ten płomień z nieba. I dzisiaj mogę powiedzieć, że po drugiej medytacji (1 Krl 19, 1–4), a zwłaszcza po dzisiejszej modlitwie o nowe zesłanie Ducha Świętego na zakończenie Ćwiczeń, poczułem taki ogień.
     To, że gdy podaję żonie śniadanie jako człowiek, jako uprzejmy mąż, jeszcze nic nie znaczy. Ja mam podawać ten obiad czy śniadanie z miłością. Tak, Panie, ja Cię kocham w tym bliźnim. Nie tylko w żonie, w każdym z was, każdego, kogo spotkam.
     A wracając do modlitwy o nowe zesłanie Ducha Świętego – w czasie tej modlitwy taki obraz mi się pojawił, że we mnie jest mnóstwo szkatułek, skarbczyków, gdzie pozamykane są lęki, niezdrowe nawyki, pieniądze, moje różne dobra, moje współżycie małżeńskie, a nawet modlitwy. Pozamykałem te skarbczyki, a wszystkie kluczyki wrzuciłem do jeszcze jednego skarbczyka. Pozamykałem i okazało się, że zgubiłem ten jedyny kluczyk tak, że zamknięcie było zupełne. Ani nie mogłem tego otworzyć, ani nie mogłem nic zrobić.
     Dopiero, tak mi się wydaje, że dzisiaj pierwszy raz odczułem taką modlitwę dziecięcą. Usta mi się same otwierały do modlitwy. Czułem, że tego nie mogę zrobić, nie mogę zatrzymać tego, co ze mnie wypływa. Tak się wydawało, że ten Duch, który zstąpił, tak w jednym momencie rozwalił te wszystkie skarbczyki, te wszystkie kasetki, bez kluczyków – nie szukał kluczyka, tylko rzucił to w kąt.
     Tak, jestem bardzo wdzięczny za wszystkie te medytacje, a szczególnie za dzisiejszy dzień, za tę modlitwę nade mną. Amen.

Panie Boże, obym codziennie mógł Ciebie wielbić, może nie moimi, ale ustami, które otwiera Duch Święty.
Przyjdź Panie Jezu, otwórz mnie i wlewaj tu wiarę, wiarę i w ludzi, a zwłaszcza w Boga.
Amen.

Ania
     Dziękuję Bogu za światło, które otrzymałam w czasie tegorocznych Ćwiczeń duchownych, za pouczenie, jak ogromna jest Jego łaska i Jego miłość do mnie osobiście, i jaki ma On plan dla mojego życia.
     Zrozumiałam głębiej, co mnie od tej miłości oddziela, co jest moim grzechem, który blokuje mnie na przyjęcie i realizację w pełni Bożego planu. To głównie odwrócenie się od Boga w codziennym życiu, a skierowanie się ku rzeczom stworzonym, ku samej sobie – swoim planom, swoim projekcjom i wyobrażeniom o Bogu, o ludziach, o sobie, o danej sprawie (a to właśnie najczęściej pochodzi od ducha złego). Prawda o tym, że tak potrafię zafałszować i ukryć przed innymi swoją pychę, wyniosłość, bunt i niecierpliwość, osądzanie siebie i innych, udawanie świętości, podczas gdy wewnątrz panuje nieposłuszeństwo Bożym natchnieniom, została mi szczególnie ukazana w medytacji o faryzeuszu, który zaprosił Jezusa na posiłek i potępiał Go za nieumycie rąk przed posiłkiem, nieprzestrzeganie tradycji – Łk 11, 37–48. Słowa Jezusa wypowiedziane do faryzeusza były jakby skierowane do mnie i głęboko mną wstrząsnęły – uświadomiły mi, jak wiele robię na pokaz, żeby mnie inni dobrze oceniali, a zarzewiem tego jest brak wolności wobec ludzkich względów, działanie według myśli ludzkiej, a nie Bożej.
     Z kolei w kontemplacji o ukazaniu się Jezusa zmartwychwstałego uczniom idącym do Emaus (Łk 24, 13–35) uświadomiłam sobie na nowo, że drogą życia jest właśnie taka moja "droga do Emaus", kiedy idę z Jezusem, a On wyjaśnia mi Pisma ze wszystkim, co odnosi się do Niego. Bo Jemu zależy, bym przyjęła Jego miłość, Jego plan dla mojego życia, rozpoznawała Go w Eucharystii, a przede wszystkim nawróciła się – odeszła od ludzkiego, światowego pojmowania rzeczywistości, od zachowywania pustych rytuałów codziennych i religijnych, nie była faryzeuszem w stosunku do siebie, bliźnich, i samego Jezusa, ale przyjęła Ducha Świętego, Ducha Jezusa – Jego miłości i służby. Bym we wszystko włożyła miłość i cześć mojego Stwórcy i Zbawiciela.
     Wiem, że skłonność do grzechu we mnie pozostaje, że jestem słabym człowiekiem, ale zwyciężam z Jezusem, który codziennie mi towarzyszy, na nowo objaśnia mi, co jest miłe Bogu, bo On uświęca swoją obecnością wszystko, a nade wszystko uwalnia od grzechu w sakramencie pokuty i pojednania, przywraca godność dziecka Bożego.
     Ćwiczenia duchowne były dla mnie wielodniowym rachunkiem sumienia, a poprzez to Jezus okazał mi łaskę zobaczenia tego, co we mnie jest i uwolnił mnie, dając pokój i radość. Przesłaniem dla mojego dalszego życia z Bogiem w przyjaźni są słowa z 1 Listu do Tymoteusza (1 Tm 4, 1–10), zwłaszcza w. 7–10: Odrzucaj natomiast światowe i babskie baśnie! Sam zaś ćwicz się w pobożności! Bo ćwiczenie cielesne nie na wiele się przyda; pobożność zaś przydatna jest do wszystkiego, mając zapewnienie życia obecnego i tego, które ma nadejść. Nauka to zasługująca na wiarę i godna całkowitego uznania. Właśnie o to trudzimy się i walczymy, ponieważ złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym, który jest Zbawcą wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących.


zdjęcia | powrót do kroniki
.
.
| Start | Idea, działalność | Wydarzenia | Wspólnota, przyjaciele | Formacja duchowa | Wydawnictwo | Kontakt |
.
. .
fundacja ewangelizacja media odnowa miłość sobór wspólnota mocni w wierze największa jest miłość kościół charyzmaty Duch Święty muzyka chrześcijańska liturgia centrum kultury chrześcijańskiej NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ Fundacja Ewangelizacyjno Medialna wspólnota Mocni w wierze