.
Fundacja NJM
Start Idea, działalność Wydarzenia Wspólnota, przyjaciele Formacja duchowa Wydawnictwo Kontakt 
.
.

Wydarzenia - rozwinięcie: Wigilia Zesłania Ducha Świętego, 22.V.2021

zdjęcia | powrót do kroniki


     Ten wybitnie ważny dzień i noc dla Kościoła rozpoczynamy Eucharystią w DA "Węzeł" z liturgią z Wigilii Zesłania Ducha Świętego i dialogowaną homilią. Modlimy się w intencji zstąpienia Ducha Świętego na nas i cały Kościół, aby to On też utwierdził, umocnił i rozwijał owoc naszej przemiany przeżywanej w ramach rekolekcji ewangelizacyjnych "Żyj na chwałę Trójcy Świętej". Po przyjęciu Komunii Świętej włączamy się w modlitwę całego Kościoła o nowe zesłanie Ducha Świętego i trwamy w niej razem z ks. Marianem długo, aby Duch Święty poruszył nas, zapalił wewnętrzny ogień miłości, zjednoczył z Bogiem przez Jezusa, którego przyjęliśmy w Eucharystii i zlał na nas zdroje swoich łask.
     Po wieczornej agapie rozpoczynamy nocne czuwanie, w którego ramach dokuje się też II sesja rekolekcji "Żyj na chwałę Trójcy Świętej", kończąca nasze duchowe zmagania. Konferencja nt: "Na czym polega charyzmatyczność Kościoła". Po zaproszeniu Maryi Matki do naszego wieczernika pieśniami chwały i uwielbienia Boga przez Jej wstawiennictwo, długi czas trwamy na modlitwie do Pana, aby Duch Święty jakby gwałtowne uderzenie wiatru (Dz 2, 2), opisane w Dziejach apostolskich, napełnił ten wieczernik i modlące się w nim osoby nową mocą, nową miłością do Pana, nową gorliwością o "Boży dom". Charakter modlitwy na czuwaniu najlepiej oddadzą słowa refrenu najnowszej pieśni "Mocni w wierze" pod tytułem "Przybądź Duchu Święty!", powstałej w okresie Wielkanocnym tuż przed czuwaniem. Są one następujące:

Duchu Święty, Duchu Święty, przyjdź!
Przyjdź, Darze od Ojca i Syna.
Duchu Święty, Duchu Święty, przyjdź!
Przyjdź i zstąp na nas w ognistych językach.
Duchu Święty, Duchu Święty, przyjdź!
Przyjdź z mocą Budzicielu Kościoła.
Duchu Święty, Duchu Święty, przyjdź!
Przyjdź i ześlij gwałtowny szum z nieba.

     Tak przygotowani i otwarci przez Ducha Świętego na Boga, na przyjmowanie Jego darów, po krótkiej przerwie i małym posiłku już po północy podjęliśmy indywidualną modlitwę o nowe wylanie darów Ducha Świętego dla każdego z uczestników, kończącą seminarium rekolekcyjne. To był najwłaściwszy czas i miejsce, aby dokończyć tego dzieła! O jego owocach mówią świadectwa przeżytego seminarium i samego czuwania.

Jędrek
     Ja mogę się odnieść do słowa rozpoznanego w modlitwie indywidualnej (Iz 60, 10-18), które w pewien sposób łączy się z czytaniem z Księgi Ezechiela, do którego też się odnosiłem podczas Mszy Świętej. Rozumienie tego słowa bardzo dobrze opisuje zdanie z wprowadzenia, że rzeczą Boga jest odmieniać czas i chwile, czas i rzeczywistość. Bo w słowie z Izajasza dokładnie o tym było, że to Pan Bóg swoją mocą odmienia los narodu Bożego wybrania. I właśnie to jest też dla mnie wezwanie do rozwijania wiary i ubiegania się o coraz więcej daru wiary w sensie charyzmatycznym. To jest ta oś, wokół której się kręci to wszystko. Bez wiary nie można przyjąć mocy Bożej, nie można wydać owoców przyjęcia tej mocy. I dopiero, jak będzie taka wiara, to rzeczywiście będę mógł zobaczyć, że każdą sytuację Pan Bóg swoją mocą odmienia i ją prowadzi, pod warunkiem, że idąc za wiarą, będę uzgadniał, co jest wolą Bożą w danej chwili, w danej sytuacji. Więc to słowo otrzymane po modlitwie indywidualnej jest jeszcze dalszą kontynuacją tego doświadczenia ze wspólnej Eucharystii, tego doświadczenia opisanego w Księdze Ezechiela, że Pan Bóg odwraca ten czas, zmienia czas i rzeczywistość.

Ania
     Ja muszę powiedzieć, że rzeczywiście odczułam bardzo duże poruszenie już na naszej wspólnej Eucharystii. To znaczy, miałam takie mocne przeświadczenie, że rzeczywiście w sposób bardzo mocny Pan Bóg chce zadziałać. To było oczekiwanie zesłania, tego nowego wylania Ducha Świętego na całą naszą wspólnotę. Było to we mnie jakieś bardzo żywe, tak się ożywiło już w czasie Eucharystii. To też się odnosiło do słowa z Ezechiela (Ez 37, 1-14). A podczas samego czuwania też bardzo mocno mnie to zastanawiało. W czasie modlitwy indywidualnej miałam światło, że Pan Bóg chce mi dać coś więcej przez Ducha Świętego, umocnić mnie w gorliwości o Dom Boży - akurat dzisiaj jest to słowo o wyrzucaniu kupców ze Świątyni (Mk 11, 11-25). Szczególnie mocno to odczułam i to znalazło potwierdzenie potem w słowie z Listu do Galatów, które otrzymałam, gdzie Paweł mówi (i to mnie tak bardzo też poruszyło, i to cały tydzień właściwie mi towarzyszyło): Oświadczam wam bracia, że głoszona przeze mnie Ewangelia nie pochodzi od ludzi. Nie przyjąłem jej ani nauczyłem się od człowieka, ale objawił mi ją Jezus Chrystus (Ga 1, 11-12). I to tak bardzo głęboko mnie poruszyło, że przecież mnie też to wszystko objawia Jezus Chrystus, że to nie jest coś, co po prostu głosi jakiś człowiek, co mi przekazał jakiś człowiek, to jest po prostu to, co głosi mi sam Jezus. No i rzeczywiście przez to słowo odczułam nowe pobudzenie do gorliwości. To się już też objawiło w tym, że po prostu poczułam umocnienie.
     To chyba taki najważniejszy owoc - umocnienie. Moc wiary - że w tym kierunku musi iść moje życie dalej, żeby ta moc wiary była taka, żeby góry przenosić, żeby nie bać się po prostu różnych sytuacji. Nie bać się prześladowania przez ducha tego świata, przez ludzi nawet. Po prostu, żeby mieć cały czas tę tarczę i zbroję prawdy Ducha Świętego, bo też mi przychodziły te słowa - hełm, zbroja, pancerz i tarcza wiary.

Kasia
     Ja najpierw odwołam się do Eucharystii i tego, co takie największe poruszenie stanowiło, co we mnie pozostało. To, to, że Jezus mnie karmi sobą, żeby mi przekazywać swoje życie. W ogóle życie jako takie i swoje życie Boże, i że Eucharystia jest w takim razie po prostu moim życiem, że daje mi życie. Natomiast z naszego czuwania pamiętam takie najsilniejsze poruszenie, które we mnie zostanie, takie odsłonięcie niewidzialnej rzeczywistości - tak bym to nazwała. Myślę, że to też dotyczy całej naszej wspólnoty i naszych spotkań modlitewnych, też takie umocnienie, bo od początku tego naszego spotkania modlitewnego miałam doświadczenie obecności Maryi. Nie widziałam Jej oczyma fizycznymi, natomiast była to wielka pewność Jej obecności. Tak, że widzenie nie wiem, tak wewnętrznie, że po prostu była tam z nami obecna. Modliła się razem z nami, że jest taką Gwiazdą dla nas przewodnią, dla mnie, dla nas wszystkich, i myślę, że to też jest właśnie taki znak dla mnie osobiście, ale także znak dla nas wszystkich, a to jest kwestia wiary, żeby widzieć w tych naszych spotkaniach wielki dar i tę przestrzeń, w której naprawdę jest obecny Pan Bóg. Dla mnie osobiście, to takie umocnienie wiary i źródło radości ze względu na tę relację z Maryją, ale mam świadomość, że za tym kryje się taka rzeczywistość, która bardzo mnie przerasta. Właśnie ta rzeczywistość niewidzialna nieba i że ona dzieje się wtedy, kiedy my się gromadzimy wspólnie.

Zbyszek
     Ja mogę tylko powiedzieć tyle, że jakby moja kondycja duchowa poprawiła się.To znaczy, wydaje mi się, że bardziej otwarty się stałem. To może nie jest takie odczuwalne, ale bardziej taki otwarty w ogóle do ludzi, do każdego. Cieszy mnie to, że wstaję rano i ta przyroda jest właśnie taka, a nie inna. W robaku też mogę zobaczyć przyjaciela, że idzie po mojej ścieżce. Ale duże wrażenie zrobiły na mnie jeszcze raz te słowa, które już były przecież na naszych rekolekcjach, o Siewcy (Łk 8, 4-8), bo ja takie słowo z Łukasza dostałem. No i zadziwiające jest, że odkrywa to człowiek jeszcze raz, że Bóg sieje to słowo. Sieje wszystkim, wokoło, gdzie popadnie. I to się właśnie wiąże z tym, co Bóg kieruje do mnie... "No, słuchaj, słuchaj, bo w tym słowie jest to, co akurat do ciebie powinno trafić." Oczywiście odczytałem te słowa w ten sposób: To ziarno dla mnie wzeszło wśród chwastów, równo, ale chwasty są mocniejsze i zagłuszają całe dobro, które otrzymuję. Jeżeli ja nie będę się pilnował w tym życiu, to zagłuszy je rodzina i sytuacje, których nie rozeznaję. I to, że nie przykładam się do najbardziej istotnych rzeczy, do modlitwy... i ja obumrę, bo chwasty będą silniejsze. Użyję takiego przykładu: Ja teraz trochę pouczam żonę, nieraz ostrzej, nie wiem skąd to mi się bierze, nie z wyniosłości, a raczej z troski o nią. Bywa nieraz, że ostrzej. Zbierałem słoiczki do wyniesienia i okazało się, że jeden słoiczek był po musztardzie chrzanowej. Żona go umyła, zakręciła wieczkiem. Te wszystkie szklane rzeczy do piwnicy chcę zanieść, a ona zauważyła to i mówi: "Nie bierz tego słoiczka, bo tam jest zapach chrzanu." I mnie trochę to poniosło: Co tam komu jakiś słoiczek, który odnoszę?! Mówię więc: "Moja kochana żono, jak możesz zwracać uwagę na słoiczek, który gdzieś tam chciałem wynieść, a właściwie jest do wyrzucenia, kiedy w naszej lodówce nie jest świeżo, więc zabierajmy się do roboty dzisiaj, żeby tę lodówkę oczyścić. Tam jest prawdziwy niemiły zapach i potrzebujemy się tym zająć." Co mnie dzisiaj na przykład jeszcze spotkało - posadziłem dwa krzewy winorośli. W ubiegłym roku podparłem je tylko kijkami. W tym roku patrzę, a tutaj to jeden wąs latorośli, to drugi. Czepiają się, gdzie popadnie. Mówię sobie, muszę coś z tym zrobić, bo mi właśnie chwasty naokoło wszystko zagłuszą. Zacząłem budować taką kratkę (podparcie). I oczywiście, jak cokolwiek robię, to moje wnuczki są nieodzowne, starają się "pomóc" i przeszkadzają. Ja miałem plan, żeby wstawić do ziemi rurki, które nie zgniją, postawić kratkę drewnianą. Budowałem ze starych, różnych, drewnianych prętów, przygotowałem narzędzia wszystkie i zaczynam, działam według planu. I zaczęło się. Dzieci ciekawe zaczęły pytać: "Po co ci te narzędzia? Po co ci te patyki?" Ja rysowałem kreski ołówkiem, miejsca cięcia, to i one, itd. Nie chodziło im o cel pracy, że ja mam jakieś plany i coś chcę zrobić. One chciałby robić te kreseczki tam, gdzie miały być otworki, no i po swojemu, gdzieś przykroić. To mnie zastanowiło, że i ja tak się nieraz zachowuję w stosunku do Pana Boga. Bóg ma plan w stosunku do mnie, poważny plan, a ja się zajmuję czymś tam swoim, po swojemu. Usłyszałem coś, czegoś się dowiedziałem, no i te "kreseczki sobie robię", realizuję swój plan. Przekonuję się już kolejny raz, że niedosłyszę, że nie wierzę, że może wyjść coś z tego słuchania, a trzeba słuchać do końca, wyciągnąć sedno, które tam tkwi.
     Jeszcze jedno mnie zadziwia. Na poprzednim spotkaniu dzieliłem się już tym, że znajduję w Psalmach jakby właściwy rytm modlitwy. Czemu? Od jakiegoś czasu kapłani zapraszają mnie do czytania Słowa, a także do śpiewu Psalmów podczas Liturgii. A nie sądziłem nawet, że mogę i czytać, i śpiewać publicznie. Zaczęło się tylko od czytania, a następnie i zaśpiewałem. Mój śpiew nie znalazł uznania w uszach proboszcza i poproszony do zakrystii na naukę, zaśpiewałem Psalm według jego wskazówek. Zaintonował melodię, ja się jej nauczyłem i zaśpiewałem. Innym razem Słowo czytała jakaś pani, a ja śpiewałem Psalm. Tak się zaczęło. Nie ukrywam, że z pewną bojaźnią idę czytać i śpiewać, ale przecież najczęściej słuchają mnie 3-4 osoby łącznie z moją żoną. Słuchają Słowa i śpiewu, a ja staram się czytać ze zrozumieniem, jakbym nadrabiał lata zaniedbania czytania na głos. Mam radość z głośnego wielbienia Pana. Nie onieśmiela mnie tak bardzo obecność proboszcza czy księdza doktora. Czy jestem bardziej otwarty? Na pewno jestem jeszcze niedouczonym kmieciem, któremu brak pokory, nie mówiąc o zawsze mi towarzyszącym niepokoju. Ale wierzę i ja, że to jest pod działaniem Ducha Świętego, który wieje, kędy chce, że powieje i przeze mnie.

Mariusz
     Przede wszystkim to Zesłanie Ducha Świętego jest jakimś ukoronowaniem naszego całego seminarium rekolekcyjnego, które przyniosło owoce. I te owoce zostały też ukazane w czasie tego Zesłania, w czasie modlitwy, jakby przemiana każdego z was. To, że każdy z was jest bliżej Boga, że dostrzega bardziej swoją grzeszność, że nad tą grzesznością bardziej pracuje, że rzeczywiście podejmuje jakieś zmiany swojego życia tam, gdzie widzi, że ta grzeszność czy jakieś zniewolenie to jest ten problem, z którym trzeba walczyć. To Zesłanie Ducha Świętego jest jakimś ukoronowaniem tego seminarium. I oczywiście wiadomo, że to czuwanie się zaczęło Eucharystią. To jest oczywiste, że to jest pewna całość, całe jedno wydarzenie, tak, że jedno od drugiego wcale nie jest mniej ważne - to nasze czuwanie od tej Eucharystii. Ja nie lubię takiego wartościowania, bo oczywiście... ktoś powie, że Eucharystia jest szczytem życia chrześcijańskiego. Tak jest w sensie mistycznym, ale każda łaska, która pochodzi od Boga, każde spotkanie z Bogiem jest równie ważne. I tak, jak nie jest ważniejsza jedna Eucharystia od drugiej, tylko jest innym wydarzeniem spotkania z Bogiem, tak i modlitwa jest po prostu czymś, co przynosi nam określony owoc. A oczywiście, że w Eucharystii Jezus nam się cały daje. Ale w Duchu Świętym też nam się daje cały i dlatego na przykład ja... w praktyce bardziej przeżywałem zawsze Zesłanie Ducha Świętego - czuwanie w Zesłanie, niż nawet Wigilię Paschalną. Ja wiem, że teoria teologiczna jest taka, że Wigilia Paschalna to jest wydarzenie, apogeum, tak, matka Liturgii. Tam to jest wydarzeniem liturgicznym. I rzeczywiście Boga odkrywamy w liturgii, to jest coś wspaniałego. Ale tam zawsze uczestniczyli jeszcze jacyś ludzie spoza odnowy charyzmatycznej, chociaż oczywiście odnowa charyzmatyczna dominowała, tutaj (w Zesłanie Ducha Świętego) to było rzeczywiście spotkanie Wspólnoty Odnowy Charyzmatycznej. Ja zawsze Zesłanie Ducha Świętego pamiętam jako jedno wielkie doświadczenie, że przez moje wnętrze płyną strumienie wody żywej. To jest właściwie jedno wielkie poruszenie. Trudno nawet powiedzieć, w którym momencie, to jest coś niesamowitego, ale ja to odczuwałem, jakby ktoś rzeczywiście wylewał na mnie wodę, kubły po prostu tej mocy Bożej. To nie da się opisać. To, co w tej chwili jest, że Pan Bóg mi pozwala w tym doświadczeniu trwać, w takiej sytuacji w życiu, to jest wynikiem tego, co było wcześniej, bo tego by nie było, gdyby to nie była taka wielka moc, z której się rodziła jakaś wiara po prostu. Taka, która pozwala te wszystkie szokujące wydarzenia znosić w życiu. I dlatego też ja na przykład odczułem w pewnym momencie to, że jest ojciec Józef z nami. To mi się też rzadko zdarza, a przed tym Zesłaniem Ducha Świętego to był wyraźnie jego palec, to on był głównym animatorem. Rzeczywiście był człowiekiem wiary, który powodował, że to były wielkie wydarzenia. Ale podsumowując jeszcze na koniec - to wszystko prowadzi do jednego, że kto ma, temu będzie dodane, że cała ewangelizacja zmierza do tego, że: my potrzebujemy wspólnoty, potrzebujemy drugiego człowieka, potrzebujemy jego wiary. Ale pamiętajmy, w wierze chodzi przede wszystkim o to, żebym ja sam stawał się człowiekiem wiary. Ja nie mogę budować swojego życia wiary w oparciu o wiarę tylko drugiego człowieka. Ona mi pomaga wzrastać, ona mi pomaga w pewnych sytuacjach przezwyciężać słabość, ona mi pomaga rozeznawać. To jest wszystko, tak jak jesteśmy sobie nawzajem potrzebni w sytuacjach życiowych - wiadomo, kto przyjaciela znalazł, jednego z tysięcy, prawdziwy skarb znalazł. Kto znalazł przyjaciela duchowego, kogoś kto prowadzi. Ale, to wszystko zmierza do tego, cała ewangelizacja, żebym to ja był człowiekiem, który jest tak związany z Jezusem Chrystusem mocą wiary, że to ja jestem tym animatorem, ja jestem tym, który po prostu umie kreować rzeczywistość wiary, że potrafi zapraszać ludzi do życia wiary, potrafi tworzyć wspólnotę, potrafi ewangelizować z mocą. Bo to na tym polega. A oczywiście, wszyscy jesteśmy sobie do tego dani, potrzebni, żeby tak było. Ale to wszystko zmierza do takiego usamodzielnienia. Bo jaki na przykład rodzic miałby satysfakcję, tak samo Pan Bóg jako Ojciec nie miałby satysfakcji z tego, gdyby dzieci całe życie trzymały się nogawki rodziców i nie byłyby samodzielne, nie podjęłyby samodzielnego życia. Największą satysfakcją dla rodziców jest to, że dobrze wychowali dzieci, że one wykorzystały okres dzieciństwa, ale teraz widzą, że ten człowiek jest samodzielny, rzeczywiście wie w życiu, co ma zrobić, że jest odpowiedzialny i wykorzystuje swój dar, że potrafi tak samo sam swoją rodzinę wykreować czy realizować swoje powołanie, jeżeli jest inne. Dla rodziców nie jest satysfakcją to, że dziecko będzie całe życie z nimi mieszkało i będzie się trzymało ich nogawki. I tak samo jest z Bogiem, nie jest to satysfakcją Pana Boga, że po prostu my się opieramy jedni na drugich. "Wisimy" na tym, bo ten jest mocny w wierze, a ja jestem słaby, nie. Oczywiście, pomagamy sobie, ale chodzi o to, żebyśmy wszyscy dochodzili do tej pełni Chrystusa. Wszyscy jesteśmy do tego zdolni, żeby dochodzić do pełni Chrystusa, do takiej odpowiedzialności w wierze. To ja odpowiadam za swój dar i muszę to śmiertelnie poważnie potraktować, to co ja otrzymałem od Boga, żeby to wzrastało. I ta samodzielność, ten samodzielny Apostoł. Zauważcie, że po prostu ci ludzie, którzy byli czy są gigantami wiary, byli w stanie robić rzeczy po prostu przekraczające ich, tak. A jacyś tam słabeusze nic nie robili. I to jest tak, jak powiedział ksiądz Marian., że jest ich np. osiemnastu, pięciu może tam coś znaczy w sensie duchowym, reszta nie, bo są niesamodzielni. Oni po prostu żyją jakby kosztem tej wspólnoty. My nie mamy żyć kosztem innych, ich życiem. Sami mamy być liderami dla innych. Amen.

Zapraszamy do wysłuchania konferencji:
Konferencja "Na czym polega charyzmatyczność Kościoła?"
- mp3, 31MB

zdjęcia | powrót do kroniki
.
.
| Start | Idea, działalność | Wydarzenia | Wspólnota, przyjaciele | Formacja duchowa | Wydawnictwo | Kontakt |
.
. .
fundacja ewangelizacja media odnowa miłość sobór wspólnota mocni w wierze największa jest miłość kościół charyzmaty Duch Święty muzyka chrześcijańska liturgia centrum kultury chrześcijańskiej NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ Fundacja Ewangelizacyjno Medialna wspólnota Mocni w wierze