.
Fundacja NJM
Start Idea, działalność Wydarzenia Wspólnota, przyjaciele Formacja duchowa Wydawnictwo Kontakt 
.
.

Wydarzenia - rozwinięcie: Ćwiczenia Duchowne III tygodnia w Marcinkowie, 16-22.VII.2020

zdjęcia | powrót do kroniki


     Jak co roku jechaliśmy na Ćwiczenia duchowne z wielkimi, osobistymi oczekiwaniami. Tym razem rozpoczęły się one później, w drugiej połowie lipca, co było spowodowane przede wszystkim wyborami prezydenckimi. Zaczynając je 16 lipca, w dniu wspomnienia Matki Bożej z góry Karmel, chcieliśmy prosić Matkę, aby roztoczyła nad nami swoją opiekę, wypraszając nam łaskę u Boga - w nawiązaniu do góry Karmel (która jest z nazwy pasmem górskim i szczytem górskim zarazem), symbolu płodności, piękna urodzajności, łaski i pomyślności w Starym Testamencie, a zarazem jest miejscem zwycięstwa nad obcymi bogami za sprawą proroka Eliasza. Obfitość Bożej łaski, zwycięskie zmagania w duchowej walce z własną grzesznością i mocami ciemności rzeczywiście charakteryzowały ten szczególny czas spotkania z Bogiem.
     III tydzień jest szczególnie trudny w przeżywaniu, gdyż kontemplacja ostatnich godzin życia Chrystusa i związana z nią Męka prześladowanego, upokorzonego i wreszcie haniebnie zabitego na krzyżu Pana jest nacechowana wielkimi emocjami, bardzo osobistymi przeżyciami i poruszeniami duchowymi. Wszystkie one miały wzbudzić w nas głębokie współczucie dla Pana i współodczuwanie wraz z osobą Zbawiciela, aby uświadomić sobie głębiej cenę własnego odkupienia i całego rodzaju ludzkiego przez tak niewyobrażalną Ofiarę Niewinnego. To doświadczenie miało dosięgnąć dna naszej duszy i całej naszej egzystencji, aby przemieniająca moc ofiary Jezusa mogła i nas objąć, budząc pragnienie posłuszeństwa, pokory i miłości wobec Boga - Ojca, pełnienia we wszystkim Jego woli na wzór Chrystusa.
     Owocem rekolekcji stała się znacznie większa świadomość, że ta walka duchowa Jezusa na Krzyżu musi się dokonywać każdego dnia w naszym życiu, z naszym przywiązaniem do grzechu i łatwizny życiowej, wygodnictwa, małości i bylejakości, że mocą Ukrzyżowanego wyrywamy się do innego - nowego życia, którego symbolem jest właśnie góra Karmel. Otrzymaliśmy od Boga wielkie światło i łaskę do podjęcia życia na nowo przez krzyż nawracania się i ofiarowania siebie zgodnie z wolą Bożą dla Jego chwały.
     Jak to się dokonało i jak ma dalej trwać w codzienności, najlepiej wyrażają świadectwa uczestników rekolekcji.

Kasia
     W tym roku pragnę podziękować Panu, że w czasie III tygodnia Ćwiczeń Duchownych dał mi jeszcze raz szansę przeżycia tego szczególnego daru łaski. Wychwalać Go za to, że silnie poruszył moje serce ku nawróceniu, ponieważ w obliczu Jego męki krzyżowej i cierpienia towarzyszącej Mu Maryi, uświadomiłam sobie moją niesprawiedliwość i nieczułość wobec tej wielkiej miłości i ofiary. Ta niesprawiedliwość, a nawet jakiś rodzaj bezwzględności polega na tym, że mimo ciągłego doświadczania Jego łaskawej miłości, tak mało przykładam się do codziennej walki z moim grzechem miłości własnej i pychy, ze skłonności do działania "po swojemu". Moje serce było zacieśnione i za mało przejęte wielkością ofiary i ceny, jaką Jezus za mnie zapłacił. Cieszyłam się Jego miłością, ale nie odpowiadałam na nią z właściwym zaangażowaniem, znajdując dla swoich słabości i niewierności zawsze jakieś wymówki.
     W czasie przeżywania tego tygodnia Ćwiczeń - dzięki światłu Bożemu i wpatrywaniu się w Ukrzyżowanego - jaśniej poznałam szpetność mojego postępowania oraz jego doczesne i wieczne skutki. Zobaczyłam, że wszelka "letniość", czyli brak dążenia za wszelką cenę do życia każdego dnia zgodnie z wolą Boga i w upodabnianiu się do Jezusa, prowadzi do nieczułości serca, a w końcu do grzechu.
     Pan Jezus jest w swoim miłosierdziu bardzo cierpliwy i niczego na mnie nie wymusza, czekając na moją odpowiedź, tym bardziej chciałabym od tej pory z większą determinacją przeciwstawiać się wszystkiemu, co może w moich myślach, uczuciach i czynach ranić Jego Serce.

Zbyszek
     Dla mnie przełomem (przez dłuższy okres nie czułem się za bardzo "taki obecny" na rekolekcjach) było wejście w wydarzenia cierpienia Chrystusa, które bezpośrednio poprzedzają ukrzyżowanie i śmierć naszego Pana. Jeszcze więcej rozjaśniła mi konferencja "O sakramencie pojednania i pokuty" w oparciu o adhortację apostolską Jana Pawła II "Reconciliatio et paenitentia", która otworzyła mi oczy, i trafiła w punkt tak mocno, że próbowałem zajrzeć głębiej do korzenia mojego grzechu głównego, próbowałem go podejrzeć. Wszystko sprowadzało się do tego, że nie ma we mnie miłości, że nie znam miłości, jakby została zabita we mnie. I to jest prawda, a ja tego nie rozumiałem, skąd to się wzięło. Jednak, kiedy prosiłem Pana Boga, żebym mógł wreszcie wniknąć w to, co mnie dręczy w życiu, czego nie potrafię zrozumieć , co jest jego grzechem głównym, to On odpowiedział mi. Składałem przecież ofiary Panu Bogu i te "kadzielne" i "z owiec" i inne składałem wiele grzechów powszechnych, ale nie oddałem Panu Bogu grzechu, który był sednem wszystkich grzechów, który jest korzeniem grzechu, z pychy zrodzonej z braku miłości. Z braku miłości, której nikt nie umiał mnie nauczyć, ani rodzina, ani Kościół, ani społeczeństwo. Kontemplacja jedenasta w tegorocznych Ćwiczeniach duchownych oparta na słowie z (J 19, 1-6): "Skazanie Jezusa na śmierć" sprawiła, że widziałem Jezusa maltretowanego fizycznie i duchowo skazanego na śmierć za mnie, za prawdę o moim grzechu. To ja spowodowałem to cierpienie Pana i ja się przez grzech pychy przyczyniam do tego bólu ubiczowania, ukoronowania cierniem i procesu w wyniku którego skazuję Jezusa na śmierć krzycząc do Piłata: "Ukrzyżuj". A Jezus patrzy z miłością na mnie i mogę podejść bez obawy do Krzyża i prosić go, abym się zmienił, abym nie sądził, ale kochał i pokorniał. Walka stała się prostsza. Otworzyły się usta, otworzyły się oczy. Czuję się lekki! Właściwie to pierwszy raz nie mam takich podstawowych planów na życie. Wierzę, że Pan Bóg mi je ukaże i że mocą Bożą i z pomocą reguł św. Ignacego je podejmę, bo dzień przyniesie swoje troski, a Pan wskaże drogę i sposób postępowania. Chwała Panu!
     P.S.
     Panie już nie raz mówiłem Ci, że będę Ci służył, ale to umywanie nóg w chwili, gdyś szedł na śmierć jest najlepszym tego obrazem, jak Ciebie naśladować. To znaczy usłużnym być braciom, usłużnym rodzinie w tym czego pragniesz dla nich. Ja powinienem zawsze trwać w Twojej miłości, aby żyć nią i dzielić się nią.
     Pan mój i Bóg mój!

Ania
     Ćwiczenia duchowne III tygodnia były dla mnie szczególnym darem od Pana, który od początku udzielał mi łaski przeżywania ich w wielkim pokoju i ufności do miłości Jezusa, która jest większa niż cale zło we mnie i w świecie.
     Kontemplacja męki i śmierci Zbawiciela, Jego człowieczeństwa, które ofiarował za mnie Bogu Ojcu, abym odzyskała godność dziecka Bożego, doprowadziła mnie do odkrycia prawdy o mnie - największą przeszkodą, oddzielającą mnie w życiu od Bożej miłości, jest lęk przed stanięciem w prawdzie wobec Boga i ludzi oraz opór przed przyznaniem, takim wewnętrznym, że to właśnie ja jestem grzesznikiem o zepsutym sercu, które lgnie do pożądliwości tego świata. A przede wszystkim to wyniosłość, pycha, chęć doskonalenia się wg własnej wizji bez pytania Jezusa, jak żyć, lęk przed ludzką opinią, skłaniają mnie do unikania prawdy.
     W kontemplacji o sądzie nad Jezusem i skazaniu Go na śmierć (J 19, 1-16) stwierdziłam, że często to ja jestem "Piłatem". Jezus otwarcie stawia mnie przed faktem, że On daje świadectwo prawdzie. On sam jest Prawdą, a ja się tym nie przejmuję i tworzę własne prawdy w życiu - bo przecież nie jestem taka zła, bo inni są gorsi, bo to nie ja wydałam Jezusa na śmierć. I nawet, gdy ewidentnie Go zdradzam, to się do tego nie przyznam, bo co powiedzą ludzie!
     Teraz wiem, że Jezusowi nie zależy, żebym w ten sposób pokazywała Jemu i ludziom, ze jestem bez zarzutu. Jemu zależy, abym w pełni zaufała prawdzie, ze On na to się narodził, aby grzech i śmierć pokonać, aby mnie osobiście uwolnić od grzesznego, samolubnego myślenia, od budowania życia w lęku, na piasku, na swoich wyobrażeniach.
     Jezus daje tę łaskę, że staję się wolna wobec własnych słabości, nie muszę się obawiać, że poniży mnie wyznanie grzechu, żal i skrucha. Wyznanie całej prawdy to początek drogi, na której to Jezus trzyma mnie za rękę i prowadzi. Jezus mnie nie potępia, ale chce prowadzić z miłością - On jest dobrym Pasterzem, łagodnym, cierpliwym i łaskawym. Codziennie w Eucharystii mnie o tym przekonuje - przeżywa mękę, ofiaruje się i zmartwychwstaje dla mnie, dla mojego, nowego życia. Mogę narodzić się na nowo, chociaż tego nie rozumiałam, jak Nikodem. Teraz, wiedząc, ze grzech jest zawsze przede mną, "stoi u wrót", mam czuwać, modlić się i podejmować służbę dla braci ze względu na Jezusa, a nie dla siebie, dla dobrego samopoczucia.

     Niech moje życie będzie pieśnią na chwałę Pana.
     Zaśpiewam, Panie, pieśń nową,
     Tę pieśń mojego życia.
     Wychwalać będę Twą łaskę
     I Twe miłosierdzie nade mną.

     Od nowa wyśpiewam tę miłość,
     Tę miłość, co mnie wybawiła,
     Tę ofiarę, co mnie wyzwoliła,
     Tę drogę,która się otworzyła.
     Bym szedł wytrwale w nadziei
     Do tronu Twego w niebie.
     Bym nigdy nie zwątpił w Miłość,
     Ukochał tylko Ciebie.

     Zaśpiewam, Panie, pieśń nową,
     Pieśń nową mojego życia.
     Wychwalać będę Twą wielką miłość
     I miłosierdzie na wieki.

     Wierności bym dochował,
     Tej mocy, Panie, udziel.
     Bym chwałę Twoją głosił,
     By to poznali ludzie,
     Żeś zbawił świat od grzechu,
     Przyjmujesz nas za synów,
     Panem bądź moich kroków
     I wszystkich moich czynów.

     Zaśpiewam, Panie, pieśń nową,
     Pieśń nową pochwały krzyża.
     Wychwalać będę Miłość,
     Co do mnie dziś się zniża.

     Amen.


Jędrek
     Trzeci tydzień Ćwiczeń Duchownych w tym roku był dla mnie wyjątkową okazją do spotkania z Chrystusem cierpiącym i ukrzyżowanym, który cierpliwie i z pokorą przyjmuje wolę Ojca, aby mnie zbawić. W kolejnych kontemplacjach, podejmowanych z trudem i pośród rozproszeń, Pan Bóg ukazywał mi obraz mojego serca oraz na czym naprawdę opieram życie. Przez rodzące się myśli i niepokoje było dane mi poznać jak bardzo buduję na samym sobie, co objawia się szczególnie w sytuacjach trudnych, kryzysowych, gdy bardziej cenię sobie spokój, niż Pana Jezusa, uciekając od ewangelizacji, mówienia tego, co trudne. Jednocześnie próbuję jakoś zachować pewną tożsamość duchową. Jest to odzwierciedlenie sytuacji Szymona Piotra, który po pojmaniu Jezusa starał się być gdzieś w "pobliżu" Mistrza, ale nie był z Nim jawnie i do końca, ostatecznie wypierając się Go (por. J 18, 12-27). Towarzyszyło Piotrowi odczucie, które można ująć słowami "nie chcę tu być". Ja również często tak odczuwam, co szczególnie zauważyłem w tej kluczowej dla mnie kontemplacji.
     Budowanie na sobie, zamiast na Jezusie objawia się też brakiem odpowiedzialności za otrzymane dary. Chcę Boga zatrzymać dla siebie, stąd mimo dobrych myśli i pragnień służenia Jemu i bliźnim, nie przeradzają się one w czyny. Wszystko to z braku miłości, docenienia Boga. Jezus nie może "wyjść ze mnie" do innych, nawet jeśli chodzi o proste podzielenie się z bliskimi jakimś doświadczeniem Jego działania w danym dniu. Ów brak miłości było mi dane zrozumieć po dalszych kontemplacjach, gdzie trwa się już przy samym tylko Jezusie cierpiącym i ukrzyżowanym. Bez dodatkowych okoliczności, obrazów, słów, wejście w kontemplację sprawiało mi wielką trudność, jakby Jezus stawał się "białą plamą". Skłoniło mnie to do refleksji, czy naprawdę zależy mi na Nim.
     Z drugiej strony wrażenie wywarło na mnie spotykanie Jezusa milczącego, który wobec oskarżycieli czy Piłata odpowiada spokojnie, objawiając prawdę oraz dając szansę nawrócenia. Również na mnie Jezus nie będzie "rzucał gromów". To mi osobiście powinno zależeć, aby odpowiadać na Jego miłość, nie oglądając się na innych ani na moje stany, jednak zależy Mu, abym wkładał wysiłek w odnajdywanie Boga i Jego woli. Tutaj inicjatywa powinna być po mojej stronie. Jednak nie muszę też z lękiem uciekać od rzeczywistości grzechu mojego i świata, ponieważ przed Bogiem nigdy nie będziemy godni Jego miłości. On jako takich nas zbawia, nawrócenie i zbawienie jest Jego łaską, płynącą z Ofiary Jezusa.
     "Jeśli wspólnie z Nim cierpimy, to wspólnie z Nim będziemy przebywać w chwale". Pan Bóg daje mi łaskę do tego, z którą chcę współpracować i już nie trzymać się samego siebie.


zdjęcia | powrót do kroniki
.
.
| Start | Idea, działalność | Wydarzenia | Wspólnota, przyjaciele | Formacja duchowa | Wydawnictwo | Kontakt |
.
. .
fundacja ewangelizacja media odnowa miłość sobór wspólnota mocni w wierze największa jest miłość kościół charyzmaty Duch Święty muzyka chrześcijańska liturgia centrum kultury chrześcijańskiej NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ Fundacja Ewangelizacyjno Medialna wspólnota Mocni w wierze