.
Fundacja NJM
Start Idea, działalność Wydarzenia Wspólnota, przyjaciele Formacja duchowa Wydawnictwo Kontakt 
.
.

Wydarzenia - rozwinięcie: Ćwiczenia Duchowne II tygodnia w Marcinkowie, 11-18.VII.2019

zdjęcia | powrót do kroniki


     Rozpoczęły się wymownie, bo w dniu liturgicznego święta Patrona Europy - św. Benedykta z Nursji. Bóg prowadził nas poprzez codzienne kontemplacje II tygodnia Ćwiczeń duchownych, w czasie których rozważamy życie Jezusa Chrystusa od Wcielenia aż do Jego uroczystego wjazdu do Jerozolimy. Codzienne Eucharystie, w których słowo z liturgii w danym dniu niezwykle korespondowało z tym, co przeżywamy na rekolekcjach, rozświetlały naszą wewnętrzną rzeczywistość w świetle Jezusa i umacniały poprzez sakrament w duchowej walce. Prowadzący nie tylko wprowadzał w poszczególne kontemplacje, ale też starał się przybliżać słowo z liturgii Eucharystii, tak żeby ono miało prorockie odniesienia do naszego życia.
     Bóg działał potężnie przez swojego Ducha, aby głębiej wniknął w nas i pokazał, co jest największą przeszkodą do tego, żeby iść za Nim w pełni - jaki grzech, jaka mentalność, jaki schemat życiowy "starego człowieka". Celem II tygodnia jest trwały wybór Jezusa na całe życie poprzez wybór stanu życia, w którym będę Mu służył (niezmiennego), czy też głęboką reformę życia według ducha ewangelii w obranym już wcześniej stanie. Patron Europy - święty Benedykt pomagał nam każdego dnia w stworzeniu prawdziwej reguły życia ewangelicznego, biorąc po uwagę charakter naszych zajęć, obowiązków, pracy zawodowej, życia rodzinnego, nauki. Chodziło o zaprowadzenie w nich prawdziwego Bożego ładu - ładu miłości, życia w posłuszeństwie Jezusowi. Pieczęcią Ćwiczeń i jednocześnie wymownym znakiem, wskazującym na cel Bożej pedagogii w naszym codziennym, zwyczajnym życiu, była ostatnia kontemplacja o ośmiu błogosławieństwach na podstawie (Łk 6, 17.20-26). Tzw. konstytucja królestwa Bożego, jaką stanowi osiem błogosławieństw, zawiera w sobie całą syntezę duchowości chrześcijańskiej. W opinii św. Ignacego życie chrześcijańskie to nie naiwna dobrotliwość, ale roztropny wybór przez człowieka prawdziwej Miłości - Jezusa, a On stawia nam często twarde warunki na drodze naśladowania Jego osoby. Stąd propozycja św. Ignacego - człowieka apostolskiego, pogodnego realizmu i genialnego psychologa - wychowawcy do życia w Chrystusie duchowego, aby w ramach II tygodnia Ćwiczeń duchownych podjąć dwie ważne dodatkowe kontemplacje, nieoparte bezpośrednio na słowach z Pisma Świętego. Najpierw, w początkowym etapie rekolekcji kontemplację "O królu doczesnym i Królu wiecznym", aby wybrać Jezusa nie tylko intuitywnie i emocjonalnie, ale też świadomie i racjonalnie jako Kogoś nieskończenie większego niż nawet najszlachetniejszy król ziemski (człowiek posiadający na ziemi wielką władzę). Skoro nie odmówilibyśmy na pewno ofiarnej służby tak szlachetnemu władcy ziemskiemu, to jak możemy potraktować zaproszenie Króla wiecznego do bycia sługą Jego miłości, jeśli nie bezwarunkowym "tak" z naszej strony.
     W drugim etapie Ćwiczeń II tygodnia podejmujemy kontemplację "O dwóch sztandarach". Mamy uświadomić sobie, o jaką stawkę toczy się gra i kto jest naszym śmiertelnym wrogiem. Nieprzyjaciel natury ludzkiej - szatan, osobowe zło, gromadzi pod swój sztandar wszystkie siły ciemności w niebie i na ziemi, i nie pogardzi ani żadną okazją, ani żadną metodą, ani żadnym człowiekiem, aby tylko osiągnąć swój przewrotny zamiar - odciągnąć człowieka od Boga, aby go zniszczyć, aby człowiek utracił dar zbawienia. Być stanowczo i mężnie pod sztandarem Jezusa, być Jego mężnym żołnierzem, który przyjmuje zarówno wszystkie trudy i cierpienia, jak i uczestniczy w Jego radości - to oznacza iść drogą zbawienia, mieć udział w Bożej chwale, osiągnąć życie wieczne w Bogu.
     Ćwiczenia II tygodnia prowadziły do tego, aby wybór Jezusa był odpowiedzią całego człowieka na Jego miłość, na Jego wezwanie wyrażone w słowach: Pójdź za mną (Mt 9, 9b), Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię (Mk 1, 15) oraz Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił (Łk 5, 10).
     Jak Bóg działał w czasie Ćwiczeń świadczą ich owoce, o których mówią uczestnicy.
     
Ania
     Tegoroczne Ćwiczenia duchowne II tygodnia były dla mnie cudownym darem Bożej miłości, wlaniem jej we mnie na nowo. Podczas medytacji odczuwałam wielką wolność, pokój i radość z przebywania z Panem oraz wzrastającą ufność. W ciągu ostatniego roku w moim życiu dotknęło mnie wiele trudnych doświadczeń i nawet zwątpiłam w pewnym momencie, że dane mi będzie jeszcze uczestnictwo w ćwiczeniach. Uległam nawet przekonaniu, że dla mnie wszystko się kończy. Ale Jezus przekonał mnie, że tak nie jest, że moje życie On ma w swoich rękach.
     I podczas tych ćwiczeń Jezus w płomieniu swojej miłości pozwolił mi zobaczyć, że największym złem, które panuje w moim życiu, jest niewiara w to, że On działa i to Jemu najbardziej zależy, żebym się nawróciła i żyła dla Jego chwały. A ja nie ufając Mu do końca, mając w sobie wiele niewiary, postępuję dokładnie w sposób grzeszny. Często tego nie widzę, że jest we mnie i pycha, i próżność, i wyniosłość, chwiejność, niewierność, a to się objawia w tym, że nie służę Jezusowi i ludziom tak, jak On tego chce. Chociaż odczuwam wewnętrznie pragnienie, aby tak postępować, to mój grzech sprawia, że czynię odwrotnie. I tutaj, zwłaszcza poprzez kontemplację o oczyszczeniu świątyni (J 2, 13-22), Jezus pouczył mnie, że On chce wkroczyć do mojego życia, a ono ma być tą świątynią, gdzie Jezus będzie obecny w pełni swojej chwały. To jest Jego pragnienie, a dla mnie największym szczęściem jest właśnie to, że mogę rozpoznawać Jego wolę i ją pełnić. Mam to czynić poprzez wierną modlitwę medytacji słowa Bożego każdego dnia i spełnianie nawet najprostszych posług w rodzinie, w Kościele i wspólnocie zawsze w łączności z Panem. Ten sposób życia ukazuje mi właśnie droga Ćwiczeń duchownych św. Ignacego.
     Z nową świadomością ogromu daru, jakim są Ćwiczenia duchowne, będę się starać wypełnić to, co zostało mi tu objawione jako prawda dla mojego życia. Mam teraz świadomość, że trzeba podjąć serio krzyż codziennego nawracania się i uczyć się autentycznie chodzenia drogami Chrystusa, aby rozpoznawać, jak Mu służyć swoim życiem pokornie i w posłuszeństwie, a On na pewno, nawet to, co wydaje się trudem i ogromnym wysiłkiem, przemienia najpewniej w radość i pokój duszy i daje wzrost w wierze.
     Za całe to doświadczenie chcę dziękować Panu Jezusowi i za to, że On chce w moim życiu być Alfą i Omegą - początkiem i końcem każdej myśli, każdego działania, bo wtedy naprawdę życie może być świątynią Boga. A na końcu tej drogi Jezus przyjmie mnie w swoim Królestwie - w Niebie. Jezus uwolnił mnie od lęku! Chwała Panu!
     
Zbyszek
     Dam świadectwo o tym, co mnie dotknęło najbardziej na rekolekcjach.
     Żyję sobie. Nikomu nie przeszkadzam, do nikogo się nie wtrącam i nie wywołuje to we mnie emocji. Wykonuję moje obowiązki ot tak, bez zaangażowania. Niejednokrotnie odgaduję potrzeby bliźnich, ale są to zwykle potrzeby materialne. Myślałem, że to wystarczy, że tak jest dobrze. Jestem niedbały o szczegóły. Dostrzegam skutki tego w stosunku do mojej najbliższej rodziny. Chcę przestać myśleć duchem obojętności, który odgradza mnie, separuje, wyobcowuje od bliskich ludzi. Ta obojętność miała mnie ochraniać, jak sądziłem, od ludzi, a jednak tylko przez ludzi (to zaczynam rozumieć), mogę się zbliżyć, a nawet znaleźć Pana Boga, którego przecież tak pragnę.
     Widzę, że jeszcze zbyt mało zmieniło się w zewnętrznym moim obcowaniu, ale przynajmniej mam świadomość i widzę skutki mojej obojętności (nieświętej niestety) na żywo i cierpię z tego powodu, próbując to zmienić. Częściej daję wyraz temu, że coś chcę w stosunku do braci we wspólnocie i do najbliższej rodziny, choć jeszcze nieśmiało.
     Mogę być posłuszny zewnętrznie, a nawet wydawałoby się spokojny, ale w swoim wnętrzu, w mojej duszy nie jestem pewien Bożej akceptacji, a jak na nią liczyć, skoro przecież decyzję często podejmuję bez Niego. Chciałbym w głębi serca powiedzieć: "Jestem zakochany, chcę się zakochać prawdziwie. Chcę, aby mnie kochano i aby Ktoś mi to powiedział, że mnie kocha". Ale jak mówić o miłości, skoro nie jestem tym, który poświęca czas na rozeznanie woli Bożej. Jak trudno jest samemu to czynić i podążać do Królestwa Niebieskiego. Dostrzegam szansę dalszego wzrostu duchowego w Panu i w pomocy od was, bracia i siostry, bo tu jest Kościół.
     Życie nie jest mi już obojętne i ono nie jest już nijakie. Potrafię dostrzec potrzeby osób i docenić ich wysiłki, gdy próbują też i mnie zmienić z pomocą Bożej łaski. Widzę, jak wielu żyje w biedzie duchowej. Nie, żebym był znawcą dusz ludzkich, ale kto choć trochę kocha Pana Boga i spogląda na ten świat, wie co jest ważne, a co trzeba pominąć. A ile razy nie odróżniam w danej chwili, co powinienem czynić, ile razy robię, by robić, tylko dlatego żeby coś robić, aby nie być bezczynnym. "O moja modlitwo, mój rachunku sumienia, musisz mnie często gonić, żeby uchwycić"! Można spełniając swoje obowiązki być posłusznym, ale nie mieć serca do tego, co się czyni czy mówi. Jeżeli chcę miłować Pana Boga, muszę też zapragnąć miłować człowieka, niezależnie w jakim stanie zastaję go ani jak on mnie nie akceptuje. Zaczynam dziś od was , którzy jesteście blisko...
     Usprawiedliwiam się, że już w pewnym sensie jestem cierpliwy. Tak, tylko w pewnym sensie, bo jedynie z samego obowiązku, bo wymaga tego Prawo. Jak tu więcej dawać innym, skoro trzeba najpierw pozwolić sobie cierpliwie dawać. Chciałoby się znać i móc odczytywać intencje i rzeczywiste potrzeby osób, które spotykam w życiu, ale o tę łaskę muszę prosić Pana usilnie i wciąż.
     Słowo, które mnie szczególnie poruszyło, było o Symeonie, który po długim oczekiwaniu zobaczył Zbawiciela (jak przyrzekł mu proroczo Bóg) i wtedy mógł już spokojnie umrzeć. On z kolei proroczo powiedział do Matki Jezusa o Jej Synu: ?On został dany, aby w Izraelu wielu upadło i wielu powstało, i aby był znakiem, któremu będą się sprzeciwiać. A Twoją duszę miecz przeszyje, aby zostały ujawnione przewrotne myśli wielu? (Łk 2,34-35). Przeszyła mnie myśl, że każdy mój grzech powoduje ból Matki Bożej i jestem przyczyną jej cierpienia, które jest wielką ofiarą, aby wyszły na wierzch zamysły przewrotnych myśli moich.
     Z kolei Słowo, które otrzymałem po modlitwie o nowe wylanie Ducha Świętego na zakończenie rekolekcji z Łk 2,8-20 o pasterzach, którzy przyszli do Nowo Narodzonego Jezusa, aby oddać mu chwałę, stało się źródłem refleksji nad całą moją kondycją moralną. Chciałoby się być jak ten posłuszny pasterz owiec, który przyszedł wielbić narodziny Pana prostym sercem. A zastaje Bóg zepsuty umysł mój, skażony pożądliwościami, całą osobę niezdolną do pójścia dalej za Nim bez Jego pomocy. Mój Panie i Boże jeszcze jedna mała owieczka prosi Cię, pomóż mi, ulecz mnie, wyciągnij mnie z błota grzechu! Panie Jezu nie pozostawiaj mnie w wątpliwościach samego, gdy nie czuję się pewny. Będę codziennie starał się porozmawiać z Tobą jak przyjaciel z Przyjacielem, a Ty przemów do mnie Słowem życia... Jestem jak ten ten trędowaty z Ewangelii, który odszedł i zorientował się, że go uzdrowiłeś przez miłość i dziękuję Ci Panie za to. Czyń dalej ze mną, co zechcesz!
     Chwała Ci Panie!
     
Jędrek
     W tegoroczne Ćwiczenia Duchowne wchodziłem z pragnieniem, aby ich owoce, a także owoce poprzednich Ćwiczeń, stawały się prawdziwie trwałe i pomnażały się. Szczególnie dotyczy to walki z moją wadą lenistwa oraz nieprzepartego pragnienia poczucia bezpieczeństwa w różnych aspektach. Podczas rekolekcji Pan Bóg dał mi odczuć jak bardzo staram się temu wyzwaniu sprostać własnymi siłami, jakoby zapominając - a jest to zapominanie duchowe - że w tej sprawie i każdej innej prymat ma łaska Boża. Z tego powodu rodził się we mnie lęk, że nie dopełniam czegoś, co powinienem. Zwykle starałem się po faryzejsku realizować jakiś sztywny plan obowiązkowych "punktów dnia", zwłaszcza jeśli chodzi o modlitwę. Często jednak dbałem o zadowolenie z samej realizacji zamierzonych "punktów", ale nie skupiałem się na najważniejszym - aby było to spotkanie mojej osoby z Osobą Boga. Zauważyłem w kontemplacji o oczyszczeniu Świątyni Jerozolimskiej przez Jezusa, że potrzebuję oczyszczenia świątyni mojej duszy, zamiast takiego "pobielania ścian" i wszystkich moich bogactw, zalegających w niej, aby sam Jezus tego dokonał i mógł tam przebywać.
     Próba polegania na własnych możliwościach skutkowała też we mnie postawą wielkiej niewdzięczności. Powodowała ona, że nie mogłem tworzyć prawdziwych relacji z Bogiem i ludźmi. Nie zauważałem wielkiego dobra, jakiego doświadczałem każdego dnia. Jednocześnie towarzyszył mi lęk przed ofiarowywaniem siebie, brak wewnętrznej zgody i gotowości na narażenie się temu światu. Przy tym wszystkim starałem się wypełniać "jakieś" dobro, które w pewien sposób chroniło mnie przed moim grzechem lenistwa, ale meritum nie podejmowałem.
     Wiele razy w ciągu tych Ćwiczeń Duchownych powtarzałem prośbę do Pana Boga o to, czego najbardziej potrzebuję - aby przemieniło się moje serce, aby życie i posługi, które podejmuję i mam podejmować, wypływały najbardziej z pragnienia serca i relacji miłości ze Zbawicielem, a nie z kalkulacji rozumu i przymusu woli. Ufam Panu, że On dokonuje tego cudu przemiany, jednak ja z mojej strony powinienem całym sobą zaufać Jemu, że nie potrzebuję światowych zabezpieczeń ani też wielu środków do realizacji woli Pana, jak mówi Słowo z Ewangelii, które było dane dla mnie po modlitwie wspólnoty nade mną (Mk 6, 7-13): Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. ?Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!? I mówił do nich: ?Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich!? Oni więc wyszli i wzywali do nawracania się. Wyrzucali też wiele złych duchów, a wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali (Mk 6, 7-13).
     Potrzebuję jedynie wiary w Jezusa i relacji z Nim. Chwała Panu za to doświadczenie Ćwiczeń duchownych!
     
Krzysztof
     Pragnę podziękować Panu Bogu za kolejne Ćwiczenia Duchowne, jak myślę bardziej owocne od wcześniejszych. Nabyłem mianowicie świadomość konieczności pewnej zmiany nastawienia wobec innych osób. Konkretniej - rzecz w tym, by odnowić bądź poprawić relacje w życiu domowym z moją rodziną, wyzbywając się swego rodzaju izolacji, w jakiej utwierdziłem się przez długie lata. Drogą do tego celu ma być podejmowanie rozmów na wszelkie tematy, w szczególności trudne, które stały się z czasem niedotykalnym tabu skutkiem lęków, obawy przed ujawnieniem prawdziwego stanu rzeczy, wzbudzenia gniewu bądź smutku albo innych przyczyn. Rozmowy z żoną i synem miałyby przełamać swego rodzaju anonimowość mojej osoby wobec bliskich, stać się formą obustronnych zwierzeń z problemów, jakie nas obciążają, kłopotów, które nam utrudniają codzienne życie, a także, co ważne, wyrażaniem oczekiwań, jakie wzajem siebie mamy. Innym aspektem sprawy jest wspólne działanie na wielu polach - w modlitwie, życiu duchowym, wszelkiego rodzaju pracach i w ogólnym funkcjonowaniu domu oraz rodziny.
     Z innej strony istnieje potrzeba ograniczania takich prac, które nie są konieczne, a pochłaniają zbyt dużo czasu i sprawiają, że jestem pochłonięty myślami o tym, co jest do zrobienia, czy to (przede wszystkim) w pracy bądź w domu. Źle zorganizowany czas odbija się negatywnie i na życiu domowym, i duchowym, i na modlitwie.
     Mając tak wiele do poprawienia w wyborach i działaniach, liczę na pomoc Pana Boga - całej Trójcy Świętej. Tak więc o to proszę - Boże Ojcze, Panie Jezu, Duchu Święty - polecam Twojemu miłosierdziu i łasce siebie wraz z moimi problemami, lękami i z moją wielką grzesznością: miłością własną, nadmierną skłonnością do trzymania spraw we własnych rękach, ograniczeniem związku z najbliższą rodziną. Tobie polecam, Panie, wszystkie te sprawy, których sam nie potrafię rozwiązać, wobec których jestem zbyt słaby i proszę pokornie, z ufnością w Twoją miłość o pomoc mnie grzesznemu w walce o dobro, którego pragniesz dla nas wszystkich. Chwała Ci, Boże Ojcze, Panie Jezu, Duchu Święty!


zdjęcia | powrót do kroniki
.
.
| Start | Idea, działalność | Wydarzenia | Wspólnota, przyjaciele | Formacja duchowa | Wydawnictwo | Kontakt |
.
. .
fundacja ewangelizacja media odnowa miłość sobór wspólnota mocni w wierze największa jest miłość kościół charyzmaty Duch Święty muzyka chrześcijańska liturgia centrum kultury chrześcijańskiej NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ Fundacja Ewangelizacyjno Medialna wspólnota Mocni w wierze