.
Fundacja NJM
Start Idea, działalność Wydarzenia Wspólnota, przyjaciele Formacja duchowa Wydawnictwo Kontakt 
.
.

Wydarzenia - rozwinięcie: "Mocni w wierze" na ingresie Arcybiskupa Metropolity Łódzkiego Grzegorza Rysia, 4.XI.2017

zdjęcia | powrót do kroniki


     W dniu ingresu nowego Metropolity, abpa Grzegorza Rysia, wraz ze wspólnotą Kościoła łódzkiego, zgromadzoną w Archikatedrze, uczestniczyliśmy w uroczystej Mszy świętej. Dzieliliśmy radość i wyrażaliśmy wdzięczość Panu za dar powołania abpa Grzegorza do posługi arcypasterskiej w naszej Metropolii. Głęboka jedność Kościoła, o której z wielką troską wypowiadał się w homilii nasz nowy pasterz, znajdowała wyraz w obecności wielu przedstawicieli hierarchii na czele z Nuncjuszem Apostolskim abp. Salvatore Pennacchio i dużą częścią Episkopatu Polski wraz z wiernymi ze wspólnot i parafii Archidiedecji łódzkiej, krakowskiej i poznańskiej. Tę jedność dało się odczuć wewnętrznie szczególnie poprzez sposób celebracji liturgii, jej oprawę i modlitwę całej wspólnoty.
     Oto nasze refleksje z przeżycia tej ważnej uroczystości:

Zbyszek
     Dla mnie dużym zaskoczeniem była homilia, którą wygłosił biskup Grzegorz, dlatego że ona jakby wchodzi w nasze nauczanie. To ten sam duch, to samo rozumienie roli świeckich - że każdy ma swoje miejsce przy stole na uczcie Pana, i jakoś sobie mogłem wyobrazić i nas, i moje miejsce w tym, w Kościele. To nie jest tak, że to ja wybieram, a po prostu, jeżeli Bóg mnie powołał, to i da mi to miejsce, żebym ja mógł być tym kamieniem w budowli Kościoła, cząstką ciała Chrystusowego. I to, że my się spotykamy, to po prostu znaczy, że się wbudowujemy w Kościół, o którym mówił biskup Grzegorz. To znaczy - powiało taką nadzieją, że może właśnie dojrzą świeckich, a nie tylko kapłanów. Ale Słuchałem też wypowiedzi młodych ludzi po ingresie. Oni mają podobne zdanie, że ekumenizm może jest troszkę dla nich mniej ważny, ale właśnie nowa ewangelizacja, nadzieja, że to ciało Kościoła hierarchicznego w jakiś sposób dojrzy tych, którzy tak samo tworzą Kościół. Osobiście w pewnym momencie poczułem się w prawdziwym Kościele, nie tym z murów, ale w Kościele zjednoczonym z Chrystusem. To było rzeczywiście zesłanie Ducha Świętego na Kościół, a Duch Święty przemawiał przez tego, którego Ingres do Katedry łódzkiej przeżywaliśmy.

Ania
     Miałam już wcześniej takie przeświadczenie, że coś ważnego się wydarzy. Przede wszystkim odczułam ogromną radość, nadzieję i powiew Ducha, że biskup Grzegorz to ten człowiek, który rzeczywiście jest prowadzony przez Ducha Świętego. Poczułam się po prostu w czasie tej Mszy świętej i w ogóle w czasie całej uroczystości właśnie przyjęta na ucztę - co odnosiło się bezpośrednio do słowa Bożego z liturgii dnia (Łk14, 7-11). To, co nowy biskup powiedział, że Kościół jest ucztowaniem, jest ucztą, gdzie przebywamy w braterstwie, do mnie osobiście przemówiło. Przede wszystkim poruszyło mnie to, że każdy ma swoje miejsce, ma tę swoją misję w Kościele. Właściwie do tej pory tak mocno nie odczuwałam tego, mimo wiedzy, że tak jest. Ale w tym momencie rzeczywiście poczułam tak naprawdę, że ja jestem tym gościem na uczcie na właściwym miejscu. Rzeczywiście jestem na miejscu, które mi Pan przeznaczył! I to mnie napełniło ogromną radością. Ja wcześnie nie znałam tego biskupa i jego życiorysu. Był osobą nieznaną mi, natomiast to, co mówił, po prostu sprawiło, że ja odebrałem go jako osobę bardzo bliską nam duchowo. Właśnie duchowo bliską tej wspólnocie, temu wszystkiemu, co się tu dzieje. Po prostu bardzo mnie to ucieszyło, bo to było potwierdzenie od Pana Boga, że On mi tu przeznaczył miejsce. Ja już mówiłam o tym wielokrotnie, ale to Pan Bóg cały czas właśnie potwierdza w moim sercu. I wczoraj rzeczywiście radość była ogromna, czego potwierdzeniem było, że pieśń końcowa o śpiewaniu Panu i wychwalaniu Go cały czas mi chodziła po głowie. I ją sobie podśpiewywałam jeszcze w domu, bo naprawdę do tej pory czuję taką wielką radość. Moją uwagę zwróciło to, co poruszył ksiądz Arcybiskup w swojej homilii, żeby nie prywatyzować wiary. Nie prywatyzować i nie ulegać jeszcze większemu niebezpieczeństwu: samowystarczalności. Jesteśmy dla Boga i dla innych, i na tym właśnie polega Kościół.

Jędrek
     Odebrałem przede wszystkim osobę księdza biskupa jako człowieka, który jest po prostu dla ludzi. I w tym, co głosił, zwróciła moją uwagę ta samowystarczalność, gdy porównywał Kościół do wspólnej uczty, a nie, do zajadania się "swoją kanapką" gdzieś w kącie... Widać, że został posłany przez Ducha Świętego po to właśnie, żeby dawać przykład. Nie, żeby tylko nauczać. Z telewizyjnego wywiadu wynika, że on nie lubi dużo mówić, ale mówi konkretnie i bardzo prosto. I to może być właśnie ten dobry przykład innym, jak czynić swoją posługę prosto, efektywnie i z pokorą. Oczywiście, że w centrum tej posługi będzie Jezus, o czym sam zresztą powiedział, tłumacząc słowo z Ewangelii, że Pan Jezus po prostu poszedł spożywać chleb, a ta uczta stała się dopiero weselną przez obecność Jezusa, i to też było takie poruszające.

Krzysiek
     Wygląda na to, że na ingresie było wiele osób z innych miast - i z Wrocławia, i z Poznania, i z Krakowa. Powodem był pewnie obecny, ale i poprzedni arcybiskup łódzki, Marek Jędraszewski. Znaczyłoby to, że on ma jakąś szczególną estymę wśród ludzi.
     W każdym razie, gdy na bieżąco słuchałem homilii biskupa Grzegorza, bardzo mi się ona podobała, a szczególnie to , że mówił rzeczowo o środowisku naszego miasta, o tym, że jest tu taki jakby naturalny ekumenizm. Ale nie tylko to mnie poruszyło, tylko zwrócenie uwagi na szczególną historię Łodzi, gdzie podkreślić należy tolerancję, że ludzie różnych poglądów współżyli ze sobą w pokoju i wzajemnej pomocy. A przecież w ogóle, jak pamiętam, o Łodzi mówiło się albo źle, albo wcale. Bardzo podobało mi się też wystąpienie arcybiskupów: Gądeckiego i Jędraszewskiego. Oni bardzo dobrze mówili,"w swoim stylu", szczególnie w kontekście dotychczasowego posługiwania arcybiskupa Rysia w Archidiecezji Krakowskiej, na uczelniach i w ramach Episkopatu Polski, oraz wyzwań, które przed nim stoją w Łodzi. Czynili to naprawdę z dużą braterską miłością i szacunkiem do osoby, a abp Gądecki odwołał się nawet do dzieła papieża Grzegorza Wielkiego: "Reguła pasterzowania". Podkreślało to rangę tego wydarzenia. We mnie rodzi to nadzieję, że nowy arcybiskup będzie sprawował swój urząd bardzo dobrze.

Kasia
     Chociaż nie byłam obecna fizycznie w Katedrze, to oczywiście Duch Boży ewidentnie zadziałał. Szukałam transmisji w Telewizji Trwam, ale nie było jej, więc postanowiłam, że będę się jednoczyć po prostu w modlitwie z wami, i bez dalszej intencji szukania transmisji włączyłam TVP info i oniemiałam, bo znalazłam się w Katedrze Łódzkiej, i to w czasie homilii. Co było dla mnie poruszające, to po pierwsze: to co już Krzysio mówił o wspomnianej przez biskupa historii Łodzi, dlatego że dla mnie też to jest ważne zagadnienie, przez różne kursy i poznawanie historii Łodzi gdzieś mocno zakodowane. Szczególnie ten fenomen łódzki współistnienia czterech kultur. Tego, że wszyscy tutaj pomagali sobie bez względu na wyznanie, chociaż nie we wszystkim oczywiście było różowo. Ale w każdym razie jest to fenomen w skali Polski, a nawet w skali Europy. I że na bazie tego, co mówił o ekumenizmie, zwróciłam uwagę na autentyczne zatroskanie, czy nawet ból biskupa, kiedy mówił o braku pełnej jedności między chrześcijanami. I właśnie nie pamiętam, by ktoś w ten sposób mówił o tym problemie, choć w wielu różnych nabożeństwach ekumenicznych kiedyś uczestniczyłam. Mogły być piękne słowa o ekumenizmie, o tym jak ma być, co ma być, ale nie było oprócz intelektualnych rozważań tego przeżywania wewnętrznego braku jedności.
     Coś takiego odczułam w tym, co mówił biskup, że nie możemy być przy wspólnym Stole eucharystycznym, że nie spożywamy wspólnie Ciała Chrystusa. Spożywamy wspólnie Słowo, ale Ciała Chrystusa nie. I to mi znowu jakoś przybliżyło sprawę ekumenizmu. Również to, że do Żydów się zwrócił. I później to słowo z Rzymian (to jakoś osobiście jeszcze dla mnie poruszające) zdanie o tym, że dary Łaski Bożej są nieodwołalne. To tak, jakby Jezus mówił, przypominał to. Dla mnie osobiście było to takie umocnienie wiary, umocnienie przez słowo Boże. To sam Bóg mówi. I to mnie jakoś najbardziej dotknęło. I jeszcze fragment wywiadu telewizyjnego, którego słuchałam, w którym biskup odniósł się do wagi małych wspólnot w Kościele. I powiało nadzieją, że to wszystko jest z Ducha - wybór takiej osoby i posłanie jej tutaj, do Łodzi.

Mariusz
     Ja bym to wydarzenie postrzegał na dwóch płaszczyznach, a właściwie na trzech. Jedna, to jest płaszczyzna wewnętrzna. Można ją nazwać sferą duchowości, mistycyzmu, przeżycia doświadczenia spotkania Boga w swoim wnętrzu. Druga jest eklezjalna. A trzecia płaszczyzna jest profetyczna. I na tej pierwszej to było przeżycie przede wszystkim dwóch wielkich darów Ducha Świętego. Pierwszym darem była miłość, jej wylanie na zgromadzonych, doświadczenie miłości, wielkiej miłości Chrystusa, wyrażonej też przez Jego urzędowych pasterzy. To doświadczenie oblubieńczej miłości Jezusa-Głowy do swojej Oblubienicy - Kościoła, Ludu Bożego w drodze do Niebieskiego Jeruzalem. I ksiądz arcybiskup w samej homilii też to poruszył: Kościół jako uczta weselna, jako wydarzenie zaślubin Oblubienicy przez Oblubieńca. Ostatni wchodził do archikatedry najważniejszy ze wszystkich hierarchów - arcybiskup Penacchio - nuncjusz apostolski w Polsce. On wchodził jako ostatni i tak bardzo serdecznie pozdrawiał wszystkich, błogosławił i wtedy przeżyłem miłość Chrystusa do swojego Kościoła. I ona się wyrażała cały czas w jedności wiary, w tej zgromadzonej wspólnocie. W tym, że tutaj rzeczywiście ludziom chodzi o to samo - że nie chodzi im o nich samych, ale chodzi im o Chrystusa. I tam naprawdę byli ludzie, którzy są zatroskani o Kościół, którym chodzi o Jezusa. I oczywiście później słowa homilii i całe wydarzenie liturgiczne, włącznie z późniejszymi wystąpieniami, były w tym samym duchu braterskiej wspólnoty, w której jest ogrom miłości Chrystusa do swojego Kościoła. I ta miłość Chrystusa wyraża się też przez hierarchiczność, przez ten porządek wiary, przez tych pasterzy, czuwających szczególnie nad jej przekazem i czystością. Jeżeli to jest pasterz według Serca Jezusowego, to naprawdę ta miłość najbardziej się uwidacznia, bo jest osoba publiczna, osoba "na świeczniku", którą wszyscy widzą i obserwują. Jędrek powiedział o tym przykładzie. Jeżeli to jest osoba, która naprawdę posługuje z intencji miłości Chrystusa, to to jest zupełnie inne pasterzowanie, zupełnie inny świat, jest to inaczej pociągające do Chrystusa. I na co bym zwrócił uwagę, to na to, jak się ta miłość wyraża też w samym wnętrzu Kościoła pośród jego hierarchii. Pierwszą, zasadniczą oznaką miłości jest wdzięczność. To zwróciło moją uwagę, ile razy arcybiskup Gądecki dziękował biskupowi Rysiowi. To nie są podziękowania z tytułu, że: "Zrobiłeś jakąś dobrą robotę, wiesz dostajesz dyplom od nas..". Nie, on mu z serca dziękował! Ile razy tam sobie dziękowali, obdarzając się miłością?. Przecież oni się znają niemal na co dzień. Można byłoby powiedzieć tak kolokwialnie: "No, ty robisz swoją robotę, ja robię swoją, ale przecież to takie zwykłe i nie ma o czym mówić. Ot, zajęcia i obowiązki". I to jest świadectwo miłości, bo chodzi o to, że oni to wyrażali w sposób naturalny. W ten sposób wyraża się wdzięczność człowiekowi, biskupowi, za to, kim on jest, za to, co on robi dla innych ludzi - i dla nas biskupów, i całego Kościoła. To jest świadectwo wielkiej miłości Boga. To są rzeczywiście przedstawiciele Boga, bo tak się zachowują przedstawiciele Boga i tego trzeba się uczyć, a przede wszystkim pozwolić Bogu przemienić swoje zimne serce.
     I drugi dar, który także bardzo się uwidocznił. To była radość, radość w Duchu Świętym. Ona się uwidoczniła na koniec, szczególnie kiedy już to wszystko się zakończyło. Radość, która przyszła jako dar Ducha Świętego. Dużo było oklasków, dużo było entuzjazmu, że jest człowiek Boży, posłany do nas i nowa rzeczywistość z tym związana, która bardzo cieszy Pana Boga, aniołów Bożych. I w związku z tym Oni tym darem radości dzielili z nami. I dlatego nas też ogarnęła radość w Duchu Świętym.
     Na płaszczyźnie eklezjalnej zwróciłbym uwagę na bardzo wysoki poziom liturgii, która nie męczyła. Tam nie było żadnego zbędnego słowa i mimo że trwała długo, to przez to, że była zwięzła, konkretna, bardzo komunikatywna, a jednocześnie duchowa, nie męczyła. I na wielkim poziomie hierarchowie się wypowiadali. Już nie mówię o samej homilii, która też znamionuje, że to jest biskup nie tylko intelektualnie przygotowany, ale to było więcej, to świadectwo dojrzałej duchowości, duża głębi rozumienia spraw Bożych. I naprawdę to było wydarzenie, które przeżywało się z lekkością i wdziękiem, i nikt tam nie był zmęczony. Wszyscy się cieszyli, wychodzili ze świątyni uradowani. Znakomicie przygotowane śpiewy, dobrane do części liturgicznych. Organy wtedy, kiedy trzeba, i inny akompaniament czy sam chór. I świetna na końcu pieśń "O wyjściu Izraelitów z Egiptu" z podkładem na jakimś instrumencie strunowym i rytmicznym biciu w bębny. Jedynym mankamentem było za szybko wprowadzone "Te Deum", choć to oczywiście wynikało z tego, żeby nie przedłużać jeszcze bardziej liturgii. Jednak sam moment Uczty Eucharystycznej zawsze trzeba podkreślić szczególnym oddaniem chwały Bogu i nie spieszyć się niezależnie od okoliczności, bo Kto tu jest najważniejszy? Dla Kogo tu przyszliśmy?
     Trzecią płaszczyzną, na której bym to wydarzenie widział, to jest sfera profetyczna. To jest też dla nas. Oczywiście ze słów Bożych, które mnie najbardziej poruszyły, były słowa o nieodwołalności powołania i darów Bożych. I dlatego tam byliśmy, bo gdyby nie było tej nieodwołalności, to by człowiek dawno sobie dał spokój... To świadomość nieodwołalności, że jest ten dar, daje moc i nadzieję. Chodzi o to, że jest ten dar i w związku z tym chcemy, żeby się Pan Bóg tym darem posługiwał. I tutaj ma to charakter profetyczny, bo dla nas jest jakąś nowa nadzieją, nową rzeczywistością, jakimś nowym otwarciem w Duchu Świętym. Po biskupie, który jest prawnikiem, czyli Władysławie Ziółku, biskupie, który jest filozofem z patriotycznym nastawieniem, przychodzi biskup, który jest w Episkopacie Polski odpowiedzialny za nową ewangelizację, który tym kieruje. Biskup, który wprost, w duszpasterstwie opiekował się ruchami, wspólnotami, który o tym mówi. Biskup, który jest na wielkim poziomie intelektualnym, ma szerokie spojrzenie, pewną wizję duszpasterską , która chyba najsilniej odnosi się do dokumentów Soboru Watykańskiego II, że Kościół jest wspólnotą i że ewangelizować może jako wspólnota, że duchowni, jako ewangelizatorzy - gadające głowy czy samowystarczalne urzędy, nie odpowiadają na wezwanie obecnego czasu. Potrzeba wspólnot i osób świeckich, i też nie tylko jako współpracowników, ale też samodzielnych apostołów, ewangelizujących według otrzymanego charyzmatu, oczywiście w posłuszeństwie hierarchii. I dlatego dla nas najważniejszy jest właśnie biskup. On jest odniesieniem. I w tym sensie jest dla nas to jakimś znakiem. Ja to widzę na płaszczyźnie profetycznej, że to, że myśmy tam poszli, świadczy, że rozpoznaliśmy znak czasu, a najważniejsze jest to, żeby człowiek po prostu odpowiedział na miłość Bożą, na wezwanie Boże w danym momencie. Bo przecież resztę czyni Pan Bóg!


zdjęcia | powrót do kroniki
.
.
| Start | Idea, działalność | Wydarzenia | Wspólnota, przyjaciele | Formacja duchowa | Wydawnictwo | Kontakt |
.
. .
fundacja ewangelizacja media odnowa miłość sobór wspólnota mocni w wierze największa jest miłość kościół charyzmaty Duch Święty muzyka chrześcijańska liturgia centrum kultury chrześcijańskiej NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ Fundacja Ewangelizacyjno Medialna wspólnota Mocni w wierze