.
Fundacja NJM
Start Idea, działalność Wydarzenia Wspólnota, przyjaciele Formacja duchowa Wydawnictwo Kontakt 
.
.

Wydarzenia - rozwinięcie: Uroczystość Najświętszego Serca Jezusowego i wspomnienie Niepokalanego Serca Maryi. Pielgrzymka wspólnoty na trasie Łódź - Kraków - Kalwaria Zebrzydowska - Wadowice - Skoczów (Ustroń) - Jasna Góra - Łódź., 12-13.VI.2015

zdjęcia | powrót do kroniki


     W tym roku zostaliśmy zainspirowani, aby wielbić Serce Jezusa i wspominać Niepokalane Serce Jego Matki, Maryi poprzez specjalną pielgrzymkę. Co prawda, ze względów egzystencjalnych (praca do popołudnia i względy noclegowe) samą piątkową Uroczystość przeżyliśmy jeszcze w Łodzi (Msza święta i spotkanie z Panem we wspólnocie), ale wczesnym rankiem w sobotę wyruszyliśmy w podróż do Krakowa. Prowadzeni przez Matkę Najświętszą, która przez swoje Niepokalane Serce, a także pełnię zjednoczenia z Chrystusem, przedłuża rytm bicia Serca Jezusa, pokonywaliśmy kolejne kilometry. Mijając Częstochowę, zjednoczyliśmy się z Jezusem przez Maryję, odmawiając różaniec i rozważając wraz z Nią "Część chwalebną" - tajemnice wiary związane ze Zmartwychwstaniem Jezusa.
     I tak, dość prędko, dotarliśmy na Wawel do "serca" historycznego dziedzictwa naszego narodu. Skoro to duchowa pielgrzymka, a minęło południe, dlatego najpierw udaliśmy się do kaplicy Najświętszego Sakramentu na tyłach katedry i odmówiliśmy modlitwę Anioł Pański. Już przy planowaniu wyjazdu towarzyszyła nam myśl, że z Krakowa pochodzi najnowszy prezydent - Andrzej Duda i że za jego wybór trzeba szczególnie podziękować Bogu, bo jest osobą godną tego urzędu. Ta myśl wróciła i wybrzmiała w południowej modlitwie Anioł Pański.
     Zwiedzając Wawel, odczuwaliśmy związek między teraźniejszością a przeszłością. Teraz mamy nowy etap w naszej współczesnej historii, a tutaj wieki mówią o Polsce i polskości to, co było najlepsze przeszłości i podpowiadają, jak wydobyć to dziś. Tu uświadamiamy sobie, jak dawniej duchowi przywódcy i władcy państwowi dążyli do urzeczywistnienia miłości Bożej w życiu własnym i narodu, któremu mieli służyć. Oni sami i cały naród wzrastali w dobra duchowo-religijne, kulturowe i materialne. Ludzie dojrzewali do świętości, naród wzrastał w pomyślności, miał dobrą przyszłość przed sobą. Święty biskup Stanisław, męczennik za wiarę, bronił moralności w życiu publicznym i stał się głównym patronem Polski. Taką miłością kochała Boga i ludzi św. Królowa Jadwiga, która poświęciła osobiste plany małżeńskie na ołtarzu dobra narodu. Wychodząc za mąż za Władysława Jagiełłę, spowodowała przyjęcie przez Litwę chrztu i wspólną z Rzeczpospolitą skuteczną walkę z wrogim państwem krzyżackim, a w konsekwencji późniejsze zjednoczenie Litwy z Koroną w unii dwóch narodów. Wcześniej pierwszy koronowany na Wawelu król, Władysław Łokietek, podzieloną na dzielnice i rozdrobnioną, słabą Polskę w jeden organizm administracyjny zjednoczył. A król Stefan Batory - gorliwy katolik, który umocnił Polskę religijnie i szczególnie popierał zakon jezuitów, kolegium w Wilnie uczynił Akademią, odebrał Rosji zagarnięte nam Inflanty i ziemię połocką. Wymieniając tylko niektórych, nie można zapomnieć o Janie III Sobieskim, ostatnim wielkim królu I Rzeczpospolitej, który z osobistych pobudek wiary i z miłości do Ojczyzny oraz chrześcijańskiej Europy, dowodząc polskimi wojskami, zatrzymał nawałnicę islamską Turków w bitwie pod Wiedniem. Wielkim świadectwem chrześcijańskim była jego miłość do żony - Marysieńki, w który to związek był wpisany krzyż przedwczesnej śmierci siedmiorga z jedenastki dzieci urodzonych z tego małżeństwa.
     Z czego płyną wielkie postawy ludzi i dzieła, które przez Bożą łaskę służą im i następnym pokoleniom, przypomniał nam sam Pan Jezus. W czasie zwiedzania Wawelu usiedliśmy na chwilę w bocznej nawie katedry, a odwracając głowy, zobaczyliśmy kaplicę poświęconą Jego Najświętszemu Sercu i naturalnej wielkości figurę Jezusa z otwartym Sercem pięknie wyrzeźbioną w kamieniu. Nie można było nie zauważyć w tym znaku, danego nam dla zrozumienia zbawczej ekonomii Bożej, opartej na miłości Serca Jezusa. Każdy, następny krok w pielgrzymce tylko utwierdzał nas w tym przekonaniu .
     Następnym miejscem, które nawiedziliśmy, była Bazylika Serca Jezusowego - rektoralny kościół jezuitów w Krakowie przy kolegium, w którym zakonnicy studiują przez trzy lata filozofię. Trafiliśmy na Mszę świętą o godz. 15.30, jak się okazało odprawianą w każdą drugą sobotę miesiąca w intencji ojczyzny! Miłość Boga obejmuje wszystko, tworząc jedno z naszego życia osobistego, rodzinnego, społecznego i politycznego. Wszystko przenika jedna miłość Boża. Ona nami kieruje i porusza nas. Jedna jest, a dotyczy "wszystkiego we wszystkich". I takie refleksje się właśnie rodziły. Kto kocha, nie umiera, ale żyje nadal w Bogu, dzieląc się dalej tą największą łaską Boga tak, jak to czynił za życia ziemskiego. To przecież w tym kolegium, w latach siedemdziesiątych studiował filozofię Józef Kozłowski SJ. Tu odkrywał Odnowę Charyzmatyczną Kościoła, uczył się współpracy z osobami świeckimi, tu został osobiście pouczony przez Matkę Bożą, że: "każdy dar został dany dla wspólnego dobra". Tutaj organizował "Spotkania z Panem we wspólnocie" dla kleryków. Tu pod czujną opieką Jezusowego Serca wzrastał w miłości, którą potem tak obficie dzielił się całym swoim życiem. Stał się niezrównanym, świętym przekaźnikiem Bożej miłości - przedłużeniem ramion Chrystusowego krzyża. My jesteśmy jego przedłużeniem w Chrystusie. Miłość przechowywana w nas jak w kruchych ludzkich naczyniach trwa dalej i pomnaża się, kiedy dzielimy się nią dalej, bo miłość jest z Boga. Nic się nie kończy wraz ze śmiercią człowieka, tylko zaczyna się nowy etap w miłości.
     W Krakowie postanowiliśmy też spróbować wybornych potraw nie tylko duchowych, ale tych kuchennych, dlatego za radą prawicowego tygodnika "W sieci" i redaktora Mazurka pojechaliśmy na ul. Lipową 4, w specjalne miejsce. Tam można zjeść oryginalne przysmaki kuchni gruzińskiej i bałkańskiej. Serwowane przez rodowitego Gruzina są m. innymi: kebab, szaszłyki wieprzowe i baranina. Faktycznie miały doskonały, oryginalny smak, a to przez dobór odpowiedniej jakości mięsa i sposób przygotowania w specjalnym piecu (np. wielogodzinne pieczenie baraniny w odpowiednio niskiej temperaturze). I warto było, bo spożywanie tych potraw było wyjątkową przyjemnością.
     Nie mogło nas też zabraknąć na Rynku w Krakowie, gdzie "dosłodziliśmy" sobie życie w firmowym lokalu Wedla. Tam można było dostać zawrotu głowy od ilości propozycji słodkich deserów i napojów.
     Uwieńczeniem i podsumowaniem "krakowskiej" części naszego pielgrzymowania była obecność w "Sanktuarium Miłosierdzia Bożego" w Łagiewnikach. Ufać Bożemu miłosierdziu, które jest podstawowym obliczem miłości Bożej. Zaufać, że miłość miłosierna przebacza, że jest większa niż grzech i zło czynione przez nas i że zło przez krzyż Chrystusa przemienia się w dobro. Ta miłość zawsze stwarza nas na nowo...
     Późnym wieczorem dotarliśmy na nocleg do odrestaurowywanego, dziewiętnastowiecznego dworku- hotelu o nazwie "Senator" we wsi Zakrzów ok. 4 km od Kalwarii Zebrzydowskiej. Urocze miejsce na wsi, zapach siana i trawy, odgłosy przyrody, lekki powiew bardzo ciepłego wiosennego wiatru, prawdziwie czyste powietrze, upajają nas do późna w nocy. A potem całkowita cisza, oj, nie taka jak w nocy w dużym mieście. Byliśmy zachwyceni samymi pokojami, ale też i salą restauracyjną, na którą przeznaczono jeden z dawnych dworkowych salonów. W niej też po odprawieniu jutrzni jedliśmy śniadanie. Zostawiliśmy obsłudze recepcji, jako mały akcent ewangelizacyjny, naszą książkę "Żyj na chwałę Trójcy Świętej cz.1" i z wielkim żalem opuściliśmy to sielankowe miejsce.
     Wyruszyliśmy do Kalwarii Zebrzydowskiej. To przecież tylko cztery kilometry po pagórkowatym terenie, a przed samym Sanktuarium jeszcze pięknie zalesionym. Kiedy tylko "wychyliliśmy się" za wieś, jadąc pod górę i przecinając tor kolejowy, ujrzeliśmy górujące nad okolicą zachwycające kopuły pokrywające świątynię i budynki klasztorne Sanktuarium OO. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej. To już niedziela. Zapowiadał się kolejny piękny i upalny czerwcowy dzień (w Krakowie były 33 stopnie w cieniu). Trafiamy zaraz na Mszę świętą o godz. 11.00. z bogatą oprawą muzyczną scholi, która przywitała nas utworem "Pokorna Służebnica Pana" "Mocnych w Duchu", i profesjonalnego chóru z Leżajska oraz starannie przygotowaną homilią. Dotyczyła ona słowa z dnia (Mk 4, 26-34) o tym, z czym przyrównać Królestwo Boże: o ziarnku gorczycy, "najmniejszym ze wszystkich, z którego potem wyrasta największa roślina". Jak trzeba się troszczyć o to, aby to najmniejsze ziarnko zasiane w sakramencie Chrztu wydało owoc. Jak trzeba być cierpliwym i wytrwałym, aby nie dać się zwieść pokusom, pozornemu dobru i nie zdradzić Jezusa. Nasze trwanie w kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej z Kalwarii, a następnie w kaplicy Niepokalanego Poczęcia Maryi, gdzie był wystawiony Najświętszy sakrament, wzmacniało tę właśnie refleksję. Błogosławiony, kto wytrwa w miłości , dochowa wierności Bogu jak Maryja, jak święty Jan Paweł II, który najpierw tutaj był wychowywany przez Boga do całkowitego zawierzenia Mu przez Maryję - "Totus tuus".
     Nasze krótkie nawiedzenie Wadowic polegało na symbolicznym dotknięciu miejsca narodzenia i wychowania (w tym również do życia wiary w kościele parafialnym) świętego Papieża. Nie mogło zabraknąć krótkiej modlitwy w kaplicy jemu poświęconej w wadowickiej Bazylice Najświętszej Maryi Panny, gdzie są relikwie Jana Pawła II i naturalnej wielkości figura Papieża siedzącego na fotelu. Ma się wrażenie, jakby spotykał się teraz z nami i z wszystkimi, którzy tu przychodzą, i słuchał nas, tak jak za swojego życia, jak pasterz, który odpowiada na potrzeby duchowe ludu, chcąc prowadzić "swoje owce" na najlepsze pastwiska. Teraz wstawia się za nami u Boga, żeby nasze życie było takie, jak jego - według słowa Bożego i woli Pana. Nie zabrakło też oczywiście naszego pobytu na kawie i kremówkach w kawiarni, w której jest eksponowany stolik, przy którym Jan Paweł II jadał te, rozsławione przez niego na świecie, ciastka.
     Ostatnim etapem pielgrzymki było dojechanie do Skoczowa, zabranie taty Mariusza - Karola i wraz z nim nawiedzenie cmentarza, na którym spoczywają doczesne szczątki, między innymi rodziców taty i bardzo wielu krewnych. Wszyscy ludzie mają wpisane w akcie stwórczym Boga pragnienie Jego samego, pragnienie świętości - ontycznej cechy samego Boga. Pragnienie doskonałości jest wypełnione w nas na tyle, na ile dążymy do jego zaspokojenia, a zmarli już o tym wiedzą najlepiej. Wielu nie osiągnęło świętości na ziemi i dlatego proszą teraz o modlitwę nas - żywych.
     Na tzw. Kaplicówce w Skoczowie, gdzie na najwyższym wzniesieniu nad miastem znajduje się kaplica poświęcona św. Janowi Sarkandrowi, którego Jan Paweł II kanonizował w 1995 roku właśnie w tym miejscu, dotykamy szczytów świętości. Święty męczennik przez długie tygodnie był torturowany i zmuszany przez oprawców do wyjawienia tajemnicy sakramentalnej spowiedzi świętej. Z otwartymi ranami ciała, powstałymi wskutek przypaleń otwartym ogniem, dogorywał, dając świadectwo wiary, nadziei, a najbardziej miłości heroicznej i doskonałej, całkowicie zawierzonej Bogu.
     Nasza pielgrzymka ukazywała nam coraz wyraźniej, że jeżeli nasze życie chrześcijańskie nie będzie dążeniem do tego szczytu, do pełni zjednoczenia z Bogiem, to straci ono sens. W czasie pielgrzymowania spotkaliśmy się z postaciami św. Stanisława - biskupa męczennika, św. Królowej Jadwigi, bł. biskupa Wincentego Kadłubka, świętej Faustyny - zakonnicy, św. Jana Pawła II - papieża, św. Jana Sarkandra - księdza diecezjalnego, męczennika za wiarę i z wieloma ukrytymi świętymi. Chociaż niekanonizowani, osiągnęli świętość, wypełnili wolę Bożą na ziemi poprzez swoje życie.
     Myślę, że nasz wjazd na Równicę w Ustroniu (ponad 800 m n.p.m.) był wyrazem tego, że chcemy wznosić się coraz wyżej na naszej drodze wiary. Chcemy iść na szczyt, więcej kochać ofiarną miłością, więcej umierać dla grzechu, więcej się zawierzać i ufać Bogu we wszystkim. Z tym bagażem refleksji, przeżyć, pragnień i nowych planów na przyszłość, dojechaliśmy tuż przed apelem na Jasną Górę. Do kaplicy Cudownego Obrazu wchodziliśmy dosłownie równo z jego rozpoczęciem. Włączyliśmy się w apel, dziękując za wybory prezydenckie, za Andrzeja Dudę i za nas samych. Dokonało się znowu nasze małe "totus tuus", odpowiedź każdego z nas na miłość Boga, na pragnienie Jezusowego Serca, zawierzenie przez Serce Maryi, która tę miłość podjęła w całej pełni i o to samo teraz prosi dla nas Boga. Chwała Panu!
     


zdjęcia | powrót do kroniki
.
.
| Start | Idea, działalność | Wydarzenia | Wspólnota, przyjaciele | Formacja duchowa | Wydawnictwo | Kontakt |
.
. .
fundacja ewangelizacja media odnowa miłość sobór wspólnota mocni w wierze największa jest miłość kościół charyzmaty Duch Święty muzyka chrześcijańska liturgia centrum kultury chrześcijańskiej NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ Fundacja Ewangelizacyjno Medialna wspólnota Mocni w wierze