.
Fundacja NJM
Start Idea, działalność Wydarzenia Wspólnota, przyjaciele Formacja duchowa Wydawnictwo Kontakt 
.
.

Wydarzenia - rozwinięcie: Spotkania Formacyjne wspólnoty "Mocni w wierze". Kontynuacja rozważań Encykliki "Spe Salvi"., 25.III.2012
4.V.2012

powrót do kroniki


     Spotkania zostały oparte na dalszym rozważaniu treści encykliki Benedykta XVI "Spe Salvi". W drugiej części tej encykliki Papież starał się ująć przyczyny pewnego kryzysu nadziei chrześcijańskiej we współczesnym świecie. Widzi go jako efekt zracjonalizowania wiary, która jest sprowadzana do czysto ludzkiego urządzania się w co prawda Boskim świecie, ale w którym jednak człowiek z jego inicjatywą, inteligencją, możliwością, sam głównie odpowiada za swoją teraźniejszość i przyszłość. Dlatego nadzieja człowieka jest przekierowywana z Boga jako najważniejszego odniesienia dla człowieka, z Jego mocy zbawczej na samego człowieka, na postęp ludzki, na rozwój naukowy oraz techniczny i to w taki sposób, jakby to one mogły zbawić człowieka. Kryterium prawdy zostaje zastąpione jedynie kryterium postępu czy rozwoju, ale jest on jednostronny, bo nie wskazuje na faktyczną celowość życia człowieka, który jako obraz Boga dąży do Niego, dąży do zbawienia w Chrystusie. Raczej stwarza iluzję możliwości osiągnięcia tzw. raju na ziemi, w którym człowiek zamiast istoty duchowo-cielesnej stworzonej do relacji ze Stwórcą, do oddawania Mu chwały i służby Jemu, staje się jedynie konsumentem świata stworzonego. I człowiek współczesny coraz bardziej to "kupuje" i im bardziej w tym pokłada nadzieję, tym bardziej jest rozczarowany, bo również w ramach tych prób budowania królestwa człowieka na ziemi zostały wykorzystane instrumenty polityczne, gospodarcze, ekonomiczne dla tworzenia systemów organizacji i funkcjonowania społeczeństwa, życia, które miały zapewnić powszechne szczęście, dobrobyt, pokój, a tak się nie stało. Nie możemy więc ulec uśpieniu naszej czujności, że mimo istnienia postępu człowieka, który niewątpliwie przyczynia się w wielu miejscach do rozwoju królestwa Bożego na ziemi, do bardziej godnego życia wielu ludzi, do rozwiązywania wielu problemów, to jest on w wielu dziedzinach co najmniej dwuznaczny i nie prowadzi do całkowitego i integralnego rozwoju człowieka, ale ogromnej jego jednostronności. Nigdy więc pokładanie nadziei w samych tylko ludzkich środkach działania przy założeniu najlepszej woli i chęci ze strony człowieka nie przybliży nam zbawienia, ani go w żaden sposób nie zastąpi. Zbawienie człowiek musi przyjąć osobiście w relacji z Bogiem jako niezasłużony dar miłości, zawierający element przyznania się do swojej grzeszności i ograniczoności wraz z pragnieniem życia w jedności ze Stwórcą. To jest zbawcza nadzieja, która przekracza horyzonty czasu, przestrzeni, historii i śmierci człowieka, bo to jest nadzieja pokładana w Kimś, kto nas przekracza, kto jest tym jedynym Panem czasu, historii, miejsca, przestrzeni rzeczy teraźniejszych, przeszłych i przyszłych, życia doczesnego i wiecznego.
     W ostatniej części encykliki obecny papież skoncentrował się na miejscach w których szczególnie rodzi się i przejawia chrześcijańska nadzieja. Wskazuje tu szczególnie na modlitwę, cierpienie, działanie i Sąd Ostateczny. W modlitwie rodzi się w nas nadzieja na to, że nasze oczekiwania, pragnienia, zamierzenia, wola będą coraz bardziej zbieżne z tym, co jest Bożym oczekiwaniem, Boża wolą wobec mnie i że wobec tego mogę liczyć na wysłuchanie, na zrozumienie, na przyjęcie, na błogosławieństwo. Odkrywa to najgłębszy sens modlitwy i jej istotę jako miejsce uzgadniania z Bogiem mojego status quo przed Nim, tego kim jestem wobec Niego i jak mam żyć, co czynić aby zbliżać się do Niego, wypełniać Jego wolę, odkrywać w Nim tę ostateczną prawdę mojego życia.
     W przypadku cierpienia możemy mówić o pewnej szczególnej przestrzeni dla rodzenia się chrześcijańskiej nadziei, bowiem tą samą drogą poszedł nasz Zbawiciel Jezus Chrystus czyli całkowitego i bezwarunkowego przyjęcia cierpienia jako drogi zbawczej, prowadzącej ze śmierci do życia. Odrzucenie cierpienia w jakimkolwiek wymiarze czy to fizycznego, czy też duchowego bądź psychicznego i próba kreowania życia, w którym człowiek będzie uciekał przed jakimkolwiek cierpieniem i uśmierzał go wszelkimi możliwymi metodami, nie prowadzi do wzrostu człowieka ku Bogu i ku prawdziwemu człowieczeństwu. Pomijając to, że poza bólem fizycznym uśmierzanie innego rodzaju bólu ludzkimi środkami nie jest ostatecznie skuteczne, to przede wszystkim człowiek, który nie zgadza się na swoje cierpienie w Chrystusie nie odkryje tej wielkiej rodzącej się w nim nadziei bycia jedno z Bogiem cierpiącym z człowiekiem i dla człowieka, aby go zbawić, ponieważ my sami nie wyeliminujemy zła jako źródła cierpienia tego świata. Może to uczynić tylko Bóg. Jeśli ja cierpię z powodu win własnych czy innych ludzi, to rozumiejąc źródło tego cierpienia i przyjmując jego ekspiacyjny charakter idę drogą krzyża, oczyszczenia siebie i innych z nagromadzonego zła i rodzi się we mnie nadzieja na zmartwychwstanie z Chrystusem do życia, w którym zło, grzech, szatan i śmierć zostaną ostatecznie pokonane. Czasem cierpienie jest tak nie do zniesienia, że jest niemal "piekłem", jednak tylko dzięki Chrystusowi, który sam "zstąpił do szeolu" nie wybucha w człowieku zło, ale pojawia się w takiej krańcowej udręce Jego światło, zgodnie ze słowami Psalmisty - "Jeśli powiem: «Niech mię przynajmniej ciemności okryją i noc mnie otoczy jak światło»: sama ciemność nie będzie ciemna dla Ciebie, a noc jak dzień zajaśnieje: <mrok jest dla Ciebie jak światło>" (Ps 139, 11-12).
     Również jakiekolwiek prawe działanie człowieka jest miejscem rodzenia się nadziei pokładanej w Bogu na to, że to wszystko co czyni, ma głębszy sens i że on się nie wyczerpie, a sam człowiek nie wypali się w takim działaniu. Jeśli człowiek chciałby widzieć tę nadzieję w samym tylko swoim ludzkim działaniu, w tym co mogą mu zaoferować władze polityczne czy ekonomiczne bez odnoszenia tego wszystkiego do Boga, jego życie zostałoby zredukowane do czystego aktywizmu i prędzej czy później pozbawione nadziei. Od zawsze też perspektywa Sądu Ostatecznego była dla chrześcijan nie tylko źródłem nadziei, ale inspiracją, najgłębszą motywacją i dążeniem życia, jego najważniejszym kryterium. Miało to wyraz między innymi w charakterze budowli sakralnych, na których zachodniej stronie umieszczano Sąd Ostateczny jako wyobrażenie odpowiedzialności za nasze życie. Nadzieja w Sąd Ostateczny jest nadzieją w sprawiedliwość Boga, połączoną z naszym pragnieniem urzeczywistnienia w nas nieśmiertelnej i nieskończonej miłości Boga, czyli Jego nieskończonej łaski. Nawet jeśli mamy świadomość, że do królestwa Bożego możemy jedynie wejść "jakby przez ogień", czyli przez nasze oczyszczenie dokonujące się tu na ziemi i kontynuowane po śmierci, aż do Sądu Ostatecznego, to nadzieja w tym ostatnim zakłada, że dokona się ostateczne pokonanie jakiegokolwiek zła i że łaska Boża w połączeniu ze sprawiedliwym osądem naszego życia spowoduje nasze ostateczne odnalezienie się w Bogu, całkowite połączenie z Nim, dla którego nie będzie już żadnych przeszkód. To co dla jednych jest nadzieją Sadu Ostatecznego, dla innych, którzy nie przejmują się sposobem doczesnego życia, a nawet walczą z Bogiem odrzucając świadomie i dobrowolnie Jego miłość jest już zapowiedzią ostatecznego potępienia w czasie Sądu Ostatecznego (por Mt 25, 41-44).


powrót do kroniki
.
.
| Start | Idea, działalność | Wydarzenia | Wspólnota, przyjaciele | Formacja duchowa | Wydawnictwo | Kontakt |
.
. .
fundacja ewangelizacja media odnowa miłość sobór wspólnota mocni w wierze największa jest miłość kościół charyzmaty Duch Święty muzyka chrześcijańska liturgia centrum kultury chrześcijańskiej NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ Fundacja Ewangelizacyjno Medialna wspólnota Mocni w wierze