.
Fundacja NJM
Start Idea, działalność Wydarzenia Wspólnota, przyjaciele Formacja duchowa Wydawnictwo Kontakt 
.
.

Wydarzenia - rozwinięcie: Sylwestrowe świętowanie wspólnoty "Mocni w wierze", 1.I.2023

zdjęcia | powrót do kroniki


     Motto sylwestra zapowiada rok „W mocy Ducha Świętego”, czego życzyliśmy i przeżywającym kolejną rocznicę zaślubin Kasi i Mariuszowi, i sobie nawzajem w czasie życzeń noworocznych, szczególnie prosząc o to Boga i otwierając się na Jego łaskę w Nowym roku w czasie spotkania modlitewnego. Zaczęło się ono, jak zawsze o północy radosną kolędą, aby oddać chwałę Bogu, który „był, jest i przychodzi” (por. Ap 4, 8) i daje łaskę rozpoczęcia z Nim kolejnego roku – 2023. Dzięki temu Bóg już teraz rozświetlił nasze przyszłe drogi swoim Słowem, otworzonym i zinterpretowanym przez Mariusza pod kątem jego aktualizacji dla naszego życia. A jedzenie i nasza zabawa, jak co roku były „mocne” i to wcale nie przez wino, ale przez charyzmaty, którymi się dzielimy, oraz radość i entuzjazm wiary w Duchu Świętym.
     Msza święta, w której uczestniczyliśmy w ten sylwestrowy dzień o godzinie 12:00 w łódzkiej katedrze, oraz właśnie sylwestrowa modlitwa stała się też okazją do podziękowania za życie papieża Benedykta XVI, który zmarł właśnie dziś w wieku 96 lat. To też szczególny znak jego towarzyszenia nam w drogach wiary swoim nauczaniem i wiernością doktrynie katolickiej, bo sylwester to szczególny duchowo dzień dla nas. Szczególne było też spotkanie z papieżem Benedyktem XVI na Jasnej Górze w ramach jego pielgrzymki do Polski „Trwajcie Mocni w wierze”. To na to spotkanie zawieźliśmy w maju 2006 roku dopiero co wydaną na dniach płytę „Mocni w wierze”: „Na chwałę Trójcy Świętej”, która ma na okładce Najświętszy Sakrament i którą to kierowaliśmy w stronę Papieża, kiedy on błogosławił ze szczytu Jasnej Góry wszystkich właśnie Najświętszym Sakramentem na zakończenie nabożeństwa majowego. I wtedy, szczególnie poprzez ten znak Boży w nazwie motta pielgrzymkowego, i poprzez swoje encykliki, którymi towarzyszył nam w drodze i ”Pisma nam wyjaśniał” (por. Łk 24, 32) (wychodząc naprzeciw naszym i całego Kościoła oczekiwaniom) i teraz, przez dzień, który Pan wybrał dla zakończenia jego ziemskiego pielgrzymowania, to wszystko ma dla nas duchowe znaczenie. Towarzyszył nam za życia jako pasterz, będzie nas teraz wspierał z Nieba, aby całe nasze życie było budowane na odwiecznym Logosie, naszym Panu i Zbawcy, który w liturgii na dzień 31. grudnia w Prologu Ewangelii św. Jana jest w centrum. Jego początkowy fragment wybrzmiewa z całą mocą: Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało (J 1, 1–3).
     Oto fragmenty Nowego Testamentu, które otworzyliśmy na rozpoczęcie nowego roku oraz nasze dzielenie w odpowiedzi na nie.

Łk 13, 22–30
     Tak nauczając, szedł przez miasta i wsie i odbywał swą podróż do Jerozolimy. Raz ktoś Go zapytał: «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?» On rzekł do nich: «Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: „Panie, otwórz nam!”; lecz On wam odpowie: „Nie wiem, skąd jesteście”. Wtedy zaczniecie mówić: „Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś”. Lecz On rzecze: „Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości!” Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym. Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi».

1 J 3, 4–10
     Każdy, kto popełnia grzech, dopuszcza się bezprawia, bo grzech jest bezprawiem. Wiecie też, że On ukazał się po to, aby zgładzić grzechy, a w Nim nie ma grzechu. Każdy, kto trwa w Nim nie grzeszy. Każdy, kto grzeszy nie widział Go, ani Go nie poznał. Dzieci, niech was nikt nie wprowadza w błąd ten, kto postępuje sprawiedliwie jest sprawiedliwy, jak On jest sprawiedliwy. Kto natomiast popełnia grzech pochodzi od diabła, bo diabeł grzeszy od początku. Syn Boży ukazał się po to, aby zniszczyć dzieła diabła. Każdy, kto się z Boga narodził, nie popełnia grzechu, bo ma w sobie zalążek życia Bożego. Nie może więc grzeszyć, gdyż narodził się z  Boga. Po tym można odróżnić dzieci Boże od dzieci diabła. Każdy, kto nie postępuje sprawiedliwie, nie pochodzi od Boga, podobnie jak ten, kto nie miłuje swego brata.

Mariusz
     Cały czas przychodziły mi w czasie modlitwy słowa z listu św. Jana. Natomiast wyjaśnieniem tego jest Ewangelia. To jest szczegół, ale który prowadzi ogólnie do tego, co znaczy iść za Chrystusem. Właśnie ta „ciasna brama” to jest postępowanie zgodnie z wolą Bożą. I teraz postępowanie zgodnie z wolą Bożą musi dotyczyć wszystkiego, dokładnie wszystkiego. Wszystko musi w naszym życiu być zgodne z wolą Bożą. Wszystko – od najmniejszego szczegółu, najmniejszego drobiazgu. I wszystko tak musi być czynione. Ale żeby takie było, to po prostu człowiek sam z siebie nie jest w stanie tego uczynić, nie ma takiej mocy czy nie ma takiej wytrwałości, czy też nie ma takiej łaski, żeby sam z siebie, tylko na podstawie pewnej wizji, którą ma, mógł iść za Panem. Do tego otrzymaliśmy Ducha Świętego. To jest cała tajemnica Ducha Świętego. Tajemnica wierności Bogu jest w Duchu Świętym, w tej Mocy. Czyli Duch Święty jako Światłość prawdziwa, to jest światło, które pozwala w każdym momencie zrozumieć wolę Bożą, odczytywać ją, rozumieć ją.
     Co to znaczy postępować sprawiedliwie? To znaczy zgodnie z Bożym zamysłem, bo to właśnie znaczy to słowo – postępować sprawiedliwie. To jest postępować po Bożemu. I myślę, że dlatego Bóg kieruje do nas to słowo, bo ciemność grzechu, to znaczy zaciemnienie naszego życia, które tak bardzo daje się we znaki, wchodzi w nas tak często. Wchodzi, zamazując pewien obraz, pewną klarowność tego, co jest w tej rzeczywistości. I rzecz jest bardzo prosta, o czym tutaj św. Jan nam mówi: Ten kto się narodził z Boga nie grzeszy. To jest ta różnica. To nie znaczy, że jest bezgrzeszny, czy że nie może popełnić grzechu, czy że nie jest do niego zdolny. Jest. Jest tak samo dalej grzesznikiem, ale grzesznikiem, który nie grzeszy, ponieważ zostało w nim złożone nasienie Boże.
     Ja się ciągle odwołuję do tego swojego słynnego sylwestra sprzed 33 lat. To 33 lata, dokładnie 33 lata. To też taki symboliczny wymiar. To wtedy do mnie po raz pierwszy dotarła świadomość, o co Bogu chodzi w życiu człowieka. I rzeczywiście przeżyłem takie zstąpienie Ducha Świętego i oczywistość działania Ducha Świętego zmierzającą do tego, żeby się oczyścić z grzechu. Oczyszczenie z grzechu. Moje życie, moje postępowanie nie może mieć znamion tego, że jest grzeszne. Absolutnie. To wyklucza obecność Boga, to nie pozwala nam po prostu otworzyć się na Boga i innych ludzi. Grzech właśnie. To nie pozwala nam być sobą. To powoduje nasze kompleksy, zahamowania, zranienia. To jest jakby trwanie człowieka przy czymś, co jest obiektywnie niezgodne z Bożą wolą, niezgodne z Bożym zamysłem. I w związku z tym, jeżeli coś takiego jest, to my jesteśmy w jakiś sposób niewolnikami diabła. Słowo nie pozostawia żadnych wątpliwości. Wiadomo, że wpływ ducha złego na nasze życie cały czas jest, bo on jest dopuszczony. Ale poprzez obecność Ducha Świętego, jeżeli człowiek żyje rzeczywiście w pełni Duchem Świętym, cały czas jest wrażliwy na Jego działanie, to diabeł nie ma dostępu. Natomiast jeśli po prostu gdzieś trwamy w grzechu, no to cały czas duch zły ma ten dostęp do nas. Cały czas po prostu gdzieś nas trzyma. I to sobie trzeba uświadomić.
     To jest Słowo, bez którego nie pójdziemy dalej. Nikt nie pójdzie dalej, jeżeli nie zamknie drzwi dla grzechu. To jest coś takiego, że człowiek nie może świadomie i dobrowolnie utrzymywać się w jakimś stanie życia, w jakimś rodzaju postępowania, które jest niesprawiedliwe, które jest grzeszne, bo to jest bezprawie wobec Boga.
     Grzech jest bezprawiem. Św. Jan bardzo to dobitnie nazywa: bezprawie. Ojciec Józef bardzo lubił to określenie, że grzech jest bezprawiem wobec Boga, wobec ludzi. Czyli my świadomie i dobrowolnie nie możemy dopuścić jakiegokolwiek tego rodzaju bezprawia do naszego życia. Nie możemy w nim trwać. Jeżeli ktoś sobie czegoś nie uświadamia, jeżeli ktoś czegoś do końca nie rozumie, to powinien się pytać Kościoła, dopóki tego nie zrozumie. Nie ma ani chwili do stracenia, żeby dalej trwać w jakimkolwiek rodzaju nieświadomości co do swojej osoby. To jest wchodzenie przez „ciasną bramę”, no bo taka jest istota Królestwa Bożego. I jest właśnie często tak, że ludzie gdzieś tam się kołaczą. Niby są blisko tej „bramy”, niby przechodzą gdzieś obok przez wiele lat, ale coś ciągle stoi na przeszkodzie, ciągle nie chcą odejść od tego swojego „Ja”, i od swojej grzeszności. A ktoś inny przychodzi i robi to natychmiast. W ciągu roku, na przykład. Dlatego Jezus mówi: Ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi. To jest tak, że ekonomia Królestwa Bożego nie jest taka, że my tam idziemy, jeździmy na rekolekcje, formujemy się duchowo, to mamy gwarancję, że wszystko jest dobrze, prawidłowo. To wcale tak nie jest! Wcale tak nie musi być. To jest świadome tworzenie nam środowiska wiary, bo ja do tego zawsze dążyłem i dążę, i będę dążył całe swoje życie. To jest mój dar – tworzenie środowiska wiary, w którym ludzie będą mogli zobaczyć światło Chrystusa. Ale co każdy z tym światłem robi, najbardziej odpowiada on sam za to przed Bogiem. Po prostu osobiście odpowiada za to, co on z tym światłem robi i jak rzeczywiście żyje.
     I tutaj jest właśnie niebezpieczeństwo, że pewne rzeczy są ukrywane. Na przykład dla mnie one nie są żadną tajemnicą, ale niektórym osobom się wydaje, że są. Niektórzy tę rzeczywistość jakby chcieli ukryć. A wiadomo, że jeżeli człowiek coś ukrywa, to znaczy, że to nie pochodzi od Boga. Nie można chcieć czegoś ukryć. To musi być jasne, musi być klarowne. Jestem dzieckiem Boga wobec tego dążę do prawdy, dążę do uczciwości, do sprawiedliwości. Dążę do przejrzystości swojego życia, dążę do tego, żeby to wszystko było jasne, żeby wszystko było klarowne i żeby właśnie nie utrzymywać się w jakimś stanie, w którym pozornie wszystko jest dobrze, ale jak się przyjrzeć temu wszystkiemu z bliska, to może się okazać, że wcale to tak po prostu nie wygląda w tym sensie, że cały czas są blokady, żeby właśnie iść dalej za Chrystusem, żeby powiedzieć zdecydowanie „tak”. I tutaj jest to, co to Słowo chce nam powiedzieć – trzeba zamknąć jakiekolwiek przestrzenie, w których panuje grzech w naszym życiu. Jakiekolwiek. Nie ma po prostu miejsca dla grzechu. Nie ma! To znaczy – w tym, co ode mnie zależy, w tym, co dobrowolnie i świadomie robię, co wybieram, tam nie ma przestrzeni dla grzechu. Bo jest czymś innym, jeżeli ja sobie czegoś nie uświadamiam. Ale wtedy muszę dążyć do tego, żeby uzyskać taką świadomość. Ja muszę swoje życie przedkładać Bogu i stawać w prawdzie, jak ono naprawdę wygląda. I nie mogę po prostu przed tym uciekać.
     Wielu ludzi spotka się z sytuacją, tak jak tutaj, gdy będą mówić: Jedliśmy z Tobą, piliśmy, a Ty nauczyłeś na naszych ulicach. A Jezus odpowie: Nie znam was, skąd jesteście? Odejdźcie ode mnie wszyscy, którzy dopuszczacie się niesprawiedliwości. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Bo i Abraham, Izaak i Jakub, którzy nie widzieli Chrystusa, nie spotkali Chrystusa, są uznani za sprawiedliwych, ponieważ postępowali zgodnie z wolą Bożą. Oni słuchali Boga. A słuchać Boga to znaczy w pierwszej kolejności nie grzeszyć.
     Nie może więc grzeszyć ten, kto narodził się z Boga. Każdy, kto się z Boga narodził, nie popełnia grzechu, bo ma w sobie zalążek życia Bożego. I to jest ta moc właśnie. To jest w mocy Ducha Świętego, bo my sami oczywiście nie pokonalibyśmy grzechu. Nie pokonalibyśmy tej słabości, ale to Chrystus ma tę moc. To jest moc sakramentu pojednania i pokuty. To jest ta moc, która płynie ze słowa Bożego, z Eucharystii. To jest moc, która płynie z darów charyzmatycznych w Kościele. Właśnie z tego doradztwa, z kierownictwa duchowego, z tego, że ktoś po prostu ma określone dary charyzmatyczne, ma określone poznanie i pomaga nam w poznawaniu prawdy o sobie, że my stajemy w prawdzie i to jest uczciwe wtedy, jasne, klarowne. Wiadomo, jaka jest prawda o nas. Idziemy razem. Wszyscy dążymy do świętości, ale nie może być tak, że po prostu gromadzimy się razem, ale de facto nie jesteśmy razem. Bo to są dwie różne sprawy.
     My nie tylko mamy się gromadzić razem, ale być razem, to znaczy dążyć dokładnie do tego samego, żeby było jasne i oczywiste, że każdy dąży do tego samego, do tej samej prawdy, i że każdemu zależy na tym samym – i na Chrystusie, i na tym, żeby ze swojego życia wyrugować grzech, a jednocześnie przez to ustępują wszelkie blokady, bo od tego się zaczyna życie człowieka, że tedy otwiera się przed człowiekiem nowa perspektywa i rzeczywiście Chrystus jest wtedy nadzieją, która nie może zawieść człowieka. Bo faktycznie tak jest, że każdy, kto się narodził z Boga, nie grzeszy, idzie drogą świętości i Chrystus przedstawia mu perspektywy nowego życia.
     To jest nowy rozdział. To jest zupełnie nowy etap. To jest zupełnie nowe życie. To jest zupełnie coś innego, ponieważ teraz dążeniem człowieka jest świętość. Świętość i zjednoczenie z Bogiem. I to jest zupełnie nowe życie. Zupełnie coś innego. Z tego też płynie pragnienie ewangelizacji. Bo to oczywiście nie jest tak, że jedni mają pragnienie ewangelizacji, inni go nie mają, tylko to pragnienie ewangelizacji się rodzi z tego, że jest nasienie Boże w nas. Po prostu jest dla nas oczywiste, że darmo otrzymaliśmy, no to darmo dajemy i głosimy wtedy w porę i nie w porę. Amen.
     Myślę, że to jest oczywiście słowo, które Bóg do nas kieruje, i to jest to zadanie, które przed nami stoi. Ja też mam zresztą w pełni tego świadomość, to się zupełnie zgadza z moim rozumieniem życia poszczególnych osób. Tak rozumiem to życie, własne też. Wiem, że jest pewnego rodzaju blokada przed taką definitywną zmianą. Taka definitywna zmiana, takie definitywne przejście, to jest tak, jak to przejście przez Morze Czerwone. Jak ktoś przechodzi na drugą stronę i już jest potem na tej drugiej stronie, to pewnych rzeczy nie trzeba tłumaczyć, nie trzeba do tego samego wracać. Nie trzeba ciągle mówić tego samego, bo to jest takie walenie głową w mur, tylko my się rozumiemy, my wiemy wszyscy do czego dążymy. To jest to samo dążenie, te same uczucia. Te same dążenia, bo wszyscy zmierzamy do Chrystusa, do tej prawdy. Świadomość mamy swoich grzeszności, ale jednocześnie tego, że jednakże my nie dopuszczamy grzechu. Świadomie i dobrowolnie do żadnego grzechu nie chcemy dopuszczać, nawet do tego w wymiarze lekkim. Po prostu to wynika z tego nasienia Bożego w nas.
     Myślę, żeby każdy w odpowiedzi na to Słowo podziękował Bogu w jakichś krótkich słowach za ten Stary Rok. Za co chcę Bogu szczególnie podziękować? Jednocześnie prosić Go, też w kontekście i tego Słowa – o co chciałby prosić rzeczywiście na ten Nowy Rok. Żebyśmy mogli to potem Bogu razem przedstawić, żebyśmy mogli po prostu o to się modlić. Wprawdzie jest późna pora i też nasza percepcja jest w jakiś sposób trochę osłabiona, ale to nie znaczy, że Pan Bóg nie działa, bo działa. Właśnie najczęściej jest tak, że to zrozumienie mocy Boga, która działa wśród naszej słabości, nie jest proste, ale tej mocy po prostu człowiek musi zawsze zaufać. Człowiek nie może po prostu ulec swojej słabości i pozbawić się mocy Bożej, czyli pozbawić się mocy wiary. Bo wtedy oczywiście ta słabość go zwycięża. I ja po prostu te blokady widzę i też rozumiem, z czego one wynikają. To jest po prostu kwestia nawrócenia człowieka, żeby poszedł dalej. To jest kwestia realnego nawrócenia.

Jędrek
     Ja bym przede wszystkim podziękował Panu Bogu za prowadzenie, za to, że pomimo wszystkich przeciwności świata w tym roku On daje możliwość tego przejścia przez „Morze Czerwone”, przez tę pustynię. Chciałbym prosić Pana Boga w ten Nowy Rok właśnie o taką zdolność, ciągle wzrastającą, do przyjmowania wszystkich trudnych doświadczeń, przyjmowanie właściwie jako darów, szansy zjednoczenia z Nim. Właśnie, żeby ta moc Boża mogła się objawiać w pełni.

Ania
     Chciałabym podziękować Panu Jezusowi za dar Ducha Świętego, który ewidentnie prowadził mnie w tym roku i prowadzi nadal do głębszej relacji z Panem Jezusem i zrozumienia tego, że to jest pragnienie samego Pana Jezusa, żeby z Nim być w tej relacji, właśnie w tych najdrobniejszych, różnych działaniach. I też chciałabym prosić, żeby ta moja odpowiedź po prostu była też w mocy Ducha, bardziej otwarta, zaangażowana. Żebym nie zatrzymywała się na swojej ludzkiej grzeszności, żebym nie reagowała lękiem na tę swoją słabość. Że jest we mnie jakaś słabość, jest jakaś przeszkoda, której ja nie mogę pokonać – rodzi się taka nieufność czasami w takich różnych momentach. I chciałabym prosić Pana Jezusa, żeby mi więcej Ducha Świętego udzielał, aby to pokonywać. Żebym była kimś, przez kogo będzie mógł tę miłość swoją okazywać do każdego człowieka i do tych moich najbliższych.

Zbyszek
     Myślę, że mogę podziękować Bogu za to, że przynajmniej w jakiś sposób znalazłem odwagę, żeby te najmniejsze dzieci ewangelizować, ukazywać im Boga, że to jest właśnie ta dobroć i ta prawda. Natomiast w całej pełni, jakby przyszedł anioł i powiedział: Nie bój się. Albo Jezus, kiedy Piotr przyklęknął, właśnie powiedział: Nie bój się. Jest jakby związane z moją istotą całą, że potrzebuję właśnie zesłania Ducha Świętego, tego przyjęcia. Apostołowie potem z pełną odwagą byli świadkami Jezusa już bez żadnych zahamowań, pełni wiary i pełni Ducha. Nie lękajcie się, jak mówił Papież do nas. To są takie słowa, które powinny przylgnąć do mnie i powinienem je właśnie rozważać. Ta ciemność jest w człowieku w różnej postaci: zachłanności, chciwości. Trochę tego wszystkiego, co przypomina mi dawne życie. Będę prosił Boga o to, żeby pomógł mi poskromić to we mnie przez Ducha Świętego. Będę prosił, żeby poskromić i moją bojaźń, i to, że ta ciemność gdzieś jeszcze jest. Potrzebuję, żeby Chrystus tam wszedł i zapanowała jasność.

Kasia
     Ja bym chciała podziękować Jezusowi teraz. Kiedy tak zastanawiałam się nad całym minionym rokiem, to najbardziej istotne dla mnie jest to, że ciągle mnie Pan Jezus przekonuje o tym, że jestem Jego własnością i że jest to nieodwołalne. I stąd też to doświadczanie Jego opieki. I właśnie za to chcę Mu dziękować. Za to, że wezwał mnie do wiary w Siebie, wezwał mnie do życia w Kościele. Za to, że dał mi Siebie rozpoznać. I to tak dociera do mnie, że to właściwie wynika z Jego miłości i to jest jak cud, że taki dar mnie spotkał. I też chciałabym dziękować za dar życia wiecznego.
     Tak sobie uświadomiłam też na nowo, w jakiś trochę nowy sposób, szczególnie w czasie spotkania w pierwszy dzień Świąt u rodziców, kiedy też była moja mama i kiedy tak z jakimś bólem na nią patrzyłam, bo ten rok też właśnie niesie taki ból przyglądania się chociażby starości mojej mamy i temu, że ciało ludzkie obumiera, ciągle następuje takie cofanie się, jakaś degeneracja, wtedy w czasie tego spotkania zobaczyłam, wręcz odczułam to, że jest ta sfera fizyczna. Ale jest i ta sfera duchowa, że dusze, nasze dusze – i tak widziałam szczególnie dusze tych starszych osób – one żyją, i właśnie one powinny się mieć dobrze. Ich starzenie się nie dotyczy. I że ta radość nieba po prostu w naszych duszach może cały czas trwać, być. I to natchnęło mnie wielką nadzieją i radością w tym wszystkim, że jest zwyczajne to, że ciało obumiera, bo to jest skutek też grzechu pierworodnego, ale dusza żyje. I właśnie jest takie pragnienie i prośba, żeby moja dusza żyła coraz lepiej. Żeby w niej było coraz więcej życia, to znaczy życia Bożego, bo źródłem życia jest Jezus. Tam gdzie nie ma Jezusa, jest śmierć. I to słowo, właśnie to wezwanie do unikania grzechów, bo grzech to jest śmierć. Jeżeli chcę się radować życiem – to takie wezwanie dla mnie, tak to w tej chwili też odczytuję – o to proszę, żebym była bardziej wrażliwa na grzech. Żebym go precyzyjniej widziała i żebym się brzydziła nim, żebym odczuwała wręcz obrzydzenie. To jest moja prośba o taki dar na ten rok. Amen.

Krzysiek
     Ja dziękuję za miniony rok, że Pan Bóg pozwolił nam przeżyć go bez jakichś nadzwyczajnych problemów, mimo że wokół działy się rzeczy straszne, tak jak wojna u naszych sąsiadów. Sprawy przykre, tak jak odejście do Boga drugiego mojego brata. A to wszystko właśnie dało mi taką naukę, że należy dziękować i być wdzięcznym Panu Bogu za to, co się ma. Za to, że właśnie nie dotykają nas jakieś szczególnie dramatyczne sprawy. Brzmi to tak trochę po ludzku, ale właśnie ta nauka, to doświadczenie ma też pewien wymiar duchowy. Prosić chciałbym na przyszły rok o wspieranie. O wspieranie szczególnie proszę Ducha Świętego. O pomoc w zrywaniu z grzechem. O wskazówki, jak należy, a głównie jak nie należy postępować. I chciałbym też prosić o wzrost poziomu życia duchowego. Zrozumienia od strony duchowej tego wszystkiego, co się wokół mnie dzieje. Umiejętności interpretowania świata i zdarzeń w kontekście duchowym.

Mariusz
     Najbardziej, co jakoś mi się w tej chwili też rysuje, to podziękowanie za wierność Przymierzu. Mnie bardzo często to wraca w czasie Eucharystii, w czasie Przeistoczenia. Bardzo często mi wraca ten wątek, że dzieje Narodu Bożego Wybrania zaczęły się od zawarcia Przymierza. I że to Przymierze jest nieodwołalne, że to jest Przymierze pomimo mojej słabości, czyli wpisana jest słabość ludzka, moja grzeszność w to Przymierze, i że Bóg jest temu Przymierzu wierny. Przez to rzeczywiście, co może najbardziej mnie też cały czas zdumiewa na nowo i zaskakuje w miłości Bożej, jak bardzo Bóg mnie, w tym wszystkim co robię, prowadzi. Jak bardzo to jest wszystko w ręku Boga. Jak bardzo to jest wszystko zaplanowane. Czasami jestem wręcz zszokowany różnymi szczegółami i detalami. Bo to oczywiście zakłada i szczegóły, sprawy ważne i sprawy mniej ważne. Ale jak bardzo czasami to wszystko jest co do minuty zaplanowane. Nawet ten dzisiejszy dzień. To też jest, jeżeli się na to spojrzy, na przykład na te nasze przygotowania, które trwają od dwóch dni, że planujemy ileś tam potraw, ileś tam przedsięwzięć, ileś dekoracji i w zasadzie dochodzi do tego, że przychodzicie o dwudziestej i kończy się robić ostatnia sałatka. I właściwie tak to ma być, to tak jest. Jest coś zaplanowane, jeżeli jest w Duchu Świętym, to Pan Bóg nas w tym prowadzi. On do tego doprowadza. A mało tego, człowiek nie jest jakiś umordowany tym wszystkim. No, bo to wszystko jest robione w jakiejś miłości Bożej, jak dla Pana. I to mnie cały czas zadziwia. Chociaż oczywiście mam takie przekonanie, że ja nie robię do końca tego, co powinienem w danym momencie. Ale to nie chodzi o to, że nie robię tego, co powinienem tu i teraz czy w tym czasie, tylko chodzi mi o to, że generalnie mógłbym robić rzeczy bardziej pożyteczne. To jest przekonanie, że akurat kiedy robię coś, to mógłbym robić rzeczy dużo poważniejsze, ważniejsze. I to też jest bardzo przedziwne ze strony Pana Boga, że zamiast pisać książkę, to ja chodzę z obiadami do seniorów, na przykład. To są rzeczy, które też nie są łatwe i one oczywiście kształtują jakąś podstawę właśnie posłuszeństwa Bogu. Że po prostu najważniejsze jest nie to, co robimy, tylko żeby to było wolą Bożą. I to ma największą wartość w oczach Bożych. Na przykład posłuszeństwo Józefa, że muszą uciekać do Egiptu z Jezusem. No, to jest zupełnie bez sensu. Po co się ten Pan Jezus narodził, żeby zaraz musieli uciekać przed ludźmi, tak? Bóg musi uciekać przed ludźmi? Jaki to wszystko ma sens? To zupełny absurd. A sens właśnie jest w tym, że w ten sposób kształtuje się Święta Rodzina, kształtuje się postawa wiary. Po prostu kształtuje się postawa posłuszeństwa wobec Boga, gdzie pokonywanie utrapień i przeciwności następuje nie poprzez drogę na skróty, ludzką, tylko poprzez posłuszeństwo woli Bożej, które jest o wiele trudniejsze. I to jest sens tego wydarzenia, bo nie ma żadnego innego. Bo przecież ktoś może powiedzieć: A to nie mógł Pan Bóg ukryć jakoś Jezusa, żeby go Herod nie znalazł? Czy nie mógł gdzieś tam znaleźć jakiegoś takiego miejsca? Oczywiście, że mógł, ale nie na tym rzecz polega. Jezus też mógł się urodzić nie w grocie, tylko gdzieś w jakiejś gospodzie. Jakby bardzo chciał Józef czy Maryja, to by się urodził w jakiejś tam gospodzie, no może nie najlepszej, ale gdzieś tam by się urodził. Ale to jest jednak pewna tajemnica Boga. I najważniejsze w tym wszystkim jest to, żeby być posłusznym woli Bożej.
     I dziękuję za tę wierność Przymierza ze strony Boga, że On jest taki wierny, że On człowieka tak we wszystkim prowadzi w mocy Ducha Świętego. Natomiast prosić chciałbym dla siebie i dla wszystkich o nawrócenie w tym Nowym Roku, bo widzę to i czasami się zastanawiam, dlaczego to nie może mieć miejsca? Dlaczego na przykład tego nie ruszyliśmy, a tamto cały czas leży, stoi. A dlaczego ten tak postępuje? I tak po prostu, kiedy to wszystko rozważam, to dociera do mnie, że dopóki się człowiek nie nawróci, to tak będzie. Wszyscy potrzebujemy tego samego, ja tak samo. I widzę to i o to chcę prosić Boga. To też do mnie dotarło w ostatnim tygodniu Adwentu, że zaniedbuję właśnie to wypływanie na głębię z Bogiem. To znaczy to, co mam, co jest wielkim darem, tę łatwość kontaktu z Bogiem, to „wypłyń na głębię”, że mimo wszystko ja to po prostu zaniedbuję, że ja to za mało wykorzystuję. I tworzy się coś w rodzaju zewnętrzności wobec Boga. To nie znaczy, że ja jestem zewnętrzny wobec Boga, bo ja Go nie dostrzegam, tylko to znaczy, że po prostu, jestem zbyt zaangażowany w ten świat i w te zewnętrzne czynności, a w za małym stopniu jest to kontemplacja Boga w akcji. O to chodzi. I musi być to wypływanie na głębię. Ja to ostatnio sobie uświadomiłem. I to sobie uświadomiłem, że wszyscy żyjemy na zewnątrz w tym znaczeniu. Jeżeli nie będzie powrotu do tej modlitwy, to znaczy głębi, do tego wypłynięcia na głębię i spotkania z Bogiem, to nic się w naszym życiu nie zmieni. To znaczy, ono nie będzie się zmieniało wtedy z grzesznego na święte. I też proszę Boga o wykorzystanie rzeczywiście tych darów – daru twórczości, daru formacji duchowej, ewangelizacji, tych darów charyzmatycznych – poznania, rozeznania duchowego, prorockiego. Na przykład to, że w Wigilię mówiłem o modlitwie, że to jest podstawa, że musimy wrócić, no to do tego wracam. To sam Pan Bóg mówi to, co najważniejsze. Po prostu mówi o tej modlitwie, bo na homilii w Wigilię było o tym pustelniku, który wracał, żeby odnaleźć Boga. Po prostu muszę się modlić, żeby odnaleźć Boga. To chodzi o to, że tak ważna jest modlitwa. To jest właśnie ten dar prorocki, że ja dwie godziny wcześniej mówię o tym i dokładnie w Kościele o modlitwie słyszymy, bo to jest prorocze, to dokładnie natychmiast będzie znak potwierdzający. Natychmiast mamy znak potwierdzający, że jest coś poruszane i my mamy znak potwierdzający to, że to tak dokładnie jest. I moje nawrócenie też musi polegać nie tylko na oczyszczaniu cały czas potrójnej pożądliwości, ale właśnie, aby nie pozwolić sobie na to, żeby być na zewnątrz. I wszystkie te dary charyzmatyczne, żeby one działały.
     Co się stało w ogóle w świecie? Jest zanik modlitwy, nie ma głębszego kontaktu z Bogiem. To nie Chrystus jest najważniejszy. I tak samo w naszym życiu. Co to jest nawrócenie? Kiedy człowiek odchodzi od grzechu? Kiedy sobie uświadomi, że Bóg jest najważniejszy. Nie ja, nie moje ja, nie ten świat, tylko Chrystus. A co nam nie pozwala ewangelizować?
     No właśnie to przywiązanie do grzechu. Chodzi o to, że przywiązanie do tego świata, do różnych rzeczy i do do wymiaru tego świata jest tak silne cały czas, że ono jakby zabiera człowiekowi tę perspektywę życia wiecznego, tę perspektywę, ten Boży ogląd, co tu w tym wszystkim naprawdę jest ważne. I dopóki nie następuje głębsze oczyszczenie człowieka z tego przywiązania nieuporządkowanego do czegokolwiek, to człowiek po prostu ma momenty, że zaraz szybko wraca z powrotem na tę płyciznę. I tylko poprzez głębszą modlitwę, poprzez wypłynięcie na głębię możemy po prostu się wyrwać mocom ciemności i tym naszym namiętnościom, chodzić w inną perspektywę spotkania z Bogiem, ona nas oczyszcza. To jest tak, że trzeba szukać nie mętnej wody, tylko trzeba szukać świeżej wody gdzieś tam głębiej czy gdzieś w innych rejonach. Bo nie ta płytka woda, która płynie i tam wszystko na powierzchni płynie. Tylko trzeba po prostu szukać tej czystej wody, czyli po prostu łaski Bożej, która płynie od Chrystusa. Amen.


zdjęcia | powrót do kroniki
.
.
| Start | Idea, działalność | Wydarzenia | Wspólnota, przyjaciele | Formacja duchowa | Wydawnictwo | Kontakt |
.
. .
fundacja ewangelizacja media odnowa miłość sobór wspólnota mocni w wierze największa jest miłość kościół charyzmaty Duch Święty muzyka chrześcijańska liturgia centrum kultury chrześcijańskiej NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ Fundacja Ewangelizacyjno Medialna wspólnota Mocni w wierze